niedziela, 21 lipca 2013

Little party never killed nobody

Ugh, wczorajszy dzień był dniem DLA MNIE. Odcięłam się od wszystkiego, piłam herbatę, oglądałam filmy, jadłam fryki. "Pamiętnik" znowu poruszył moje serducho, jest to jedyny film przy którym aż tak... nie, nie płaczę, ja wyję. Nie umiałam się oczywiście pozbierać po zakończeniu, ale puścili "dziewczyna mojego kumpla", więc się trochę ogarnęłam. Halo, zero planów na dziś, ale dopiero godzina piętnasta. Czekam aż Iwo się obudzi i da jakikolwiek znak życia, echs. Bo miał mnie zabrać na dobre żarcie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz