sobota, 31 maja 2014

upierdliwość

Czas mija nieubłagalnie na nic nie robieniu. Od miesiąca długo wyczekiwane wakacje, fajnie, ale  przez pierwsze dwa tygodnie; byłam już chyba wszędzie, odświeżyłam już chyba wszystkie stare znajomości i przeczytałam wszystko co planowałam czytać przez całe wakacje... Dekadentyzm. Okej, mało ważne. Dzisiaj mieliśmy jechać do Bielska, lecz nocleg nam nie wypalił, ale za to jutro długo wyczekiwana wycieczka do Ostrawy, w końcu coś innego. Od czterech dni jem frytki z majonezem na obiad, i usycham z nic nie robienia. Możliwe, że wieczorem posiadówka u Marty, ale gdzie tam do wieczora... do godziny dwudziestej... pięć godzin. Wypadałoby się zacząć uczyć do egzaminu zawodowego, ale poczynie to chyba od poniedziałku, jeny i tak nie mam nic do roboty. Teoria to tam nic w porównaniu z projektem, co będzie to będzie. Matury minęły szybko, oow to już miesiąc przecież; polski, matma, angol, geografia blabla, pisemne jakoś luźno, a ustny polski i angielski? Horror, nigdy w życiu się tak nie stresowałam. Wychodząc z sali po ustnym angielskim o mało się popłakałam, bo stwierdziłam,że to co powiedziałam nie zasługuję na nic. Myliłam się. Tak samo z polskim, zeżarł mnie stres, zapomniałam całej pracy, i gdyby nie plan ramowy byłabym w lesie, ale 80% jest, więc spoko. Blablabla, dobra pora iść się ogarnąć, i wyjść z tego domu Aha asymetrii już nie mam, włosy zostały wczoraj ścięte na bombke, nie umiem się przyzwyczaić, ugh.


wtorek, 13 maja 2014

OK.

Jutro  geografia, mózg mi eksploduję. Z tego wszystkiego chyba znów zapomniałam siedmiu cudów świata i miejsc w Polsce objętych UNESCO. Echs, mniejsza o to. Najgorsze za mną. Mam na myśli wczorajszy ustny polski; to była moja porażka; co ja tam pletłam?! Jak komisja się na mnie patrzyła?! Jak na idiotke, która nie wie o czym mówi. Tak mi się wydawało. Potem bang, trzy pytania. Jako tako odpowiedziałam. Myśle sobie... o nie... ledwo 30% będzie, słabo mi. Wychodzę, po chwili mnie wołają. Pani G. nagle zaczyna mówić "uzyskałaś szesnaście.... (aha pięknie, super, Gośka dałaś czadu 16 procent WOHO - pierwsza myśl) punktów, to daję 80%" , (CO, SŁUCHAM?! HALO?!), odpowiadam głupkowato "naprawdę?!?!?!!?!?!?!?!!!!!!!!", podaję dłoń i wychodzę w podskokach. Przyznaję, nigdy nie byłam w takim stresie, a czeka mnie jeszcze w poniedziałek ustny angielski. Ufff.
W piątek juwenalia, jak co roku wybieram się na nie z przyjaciółmi. Ma podobno padać deszcz do końca tygodnia, ale ja jestem dobrej myśli. Ok, spadam; Siedem cudów świata... Mur Chiński, Pomnik Jezusa Zbawiciela-Rio de Ja Neiro, Koloseum w Rzymie, Petra-Jordania, Tadż Mahal-Indie, Machu Piccchu i... ten no... Ichnen (?...)... noooo... DOBRANOC!



CHICHEN ITZA (!) -Meksyk!



poniedziałek, 12 maja 2014

essa [2]

(pewnie byłbyś dumny wiedząc, że zdaję mature z geografii; nie wiesz nic; tak blisko, a tak daleko; nadal tego nie pojmuję)



nocne powroty z przyjaciółmi, rodzinne interesy, gwarek wykańcza


idziemy na piknik! 


Wiktoria 

takie cuda tylko na starej stronie dzielnicy, boże


nauka, nauka, na szczęście ustna z polskiego już za mną

strzeliliśmy sobie z bratem remont pokoju :)





powrót z maturky; folkowa koszula mamy <ok>