piątek, 31 maja 2013

niedopowiedzenia

Trololo, piąteczek. Wstałam już godzinę temu, lubię takie pobudki. Drąca mordę sąsiadka za ścianą do swoich dzieci najgorsze słowa. Kwestia przyzwyczajenia. Moda na Wrocław, wszyscy do Wrocławia. Okej, rozumiem, fajnie, ale czemu nagle wszyscy? Wypiłam kawę, słucham Lany Del Rey, muszę ogarnąć dupsko iść do sklepu po coś na śniadanie. Wczoraj o 22:00 'grillowałam' (w kuchni) z mamą jakieś 3kg ryby. Ogólnie czwartek nie był miłym dniem, podirytowałam się z rana. Echs, wieczorem melo lelo u Dag, ciekawe kto będzie, ciekawe jak to się skończy. Imprezy na 9 levelu zawsze spoko, i zamułka na balkonie z widokiem na całe miasto. Cholernie jej zazdroszczę, że mieszka w centrum miasta (och straszne mam 15 minut autobusem hehehehe). Cały czas w głowie "Niedopowiedzenia", wynocha...


środa, 29 maja 2013

(...)wzdycham samotność

Ot co! Do bólu pleców doszedł ból brzucha ehe! Dzisiaj w szkole nie byłam, szok, co nie? Właśnie wróciłam do domu, dekoder nie odbiera w moim pokoju sygnału, matka zrobiła ogólnie jakieś chore przemeblowanie, nie ma ciemnego chleba, Marcin coś odwala. Chcę jeść śmieciowe jedzenie, chcę chipsy strongi i dużo piwa. Kręci mi się w głowie. Wystąpiłam jako tap-madl; jak zawsze do dupy, ale nowak się uparła, że coś mi porobi. Ehe, dupa. Nawet tego nie obrabiam.

 Ale jak się pozuję?! 

 HAHAHA NIE DAM RADY

 Mogę tak stać? 

Dobra, daj spokój! 


wtorek, 28 maja 2013

that was amazing

Zimno, deszcz, bóle kręgosłupa, metindol-again. Wczoraj jedynie na 4 lekcjach, dziś też. Przemoczone buty, głód i ból pleców zmusił mnie do szybkiego zmycia się do domu z mojej kochanej placówki. Teraz obiad, gulasz, zawsze spoko. Ledwo siedzę... Zaraz zjadę; gdyby nie biznesplan na jutro to bym olała i spała do 11:00. Czas na zmiany, tak, tak, ale to dopiero od jutra i w piątek kontynuacja. Wczoraj trochę niemiło, ale norma, anonimy robią furorę u mnie na http://ask.fm/siemajestspoko. Kwestia przyzwyczajenia, jedni kochają - drudzy nienawidzą, równowaga. Potrzebuję słońca, kawy, ćwiczeń. Rozleniwiłam tyłek. Czas zacząć robić ten cholerny BIZNESPLAN na gospodarkę zapasami.


podobno w realu wyglądam całkiem inaczej niż na zdjęciach.

niedziela, 26 maja 2013

Apogeum

Zabrze? Nawet lubię to miasto. 10 minut autobusem i jesteś. Zabrze po godzinie 22:00? Tu już może być ciekawe; jeszcze bardziej. Mariusz? Spoko; Czekanie na Mariusza 30 minut na belce? Niefajnie. W międzyczasie "poproszę szesnaście tanich piw". Cześć Kamil. Potem "odbicia lustrzane w wodzie" które okazały się policją, HALO POLICJA, HALO. Dobranoc! Trip pod platan, lubelska łaj not - again! Smuteczek, park, ławeczka, dresiwa, ajrmaxy ewriłere i hit wczorajszej/dzisiejszej nocy(!) -Pani z Warszawy czy tutejsza? -Z Warszawy -To pewnie bogata! -Oczywiście -To dorzuć pani 50 groszy do jabola; I ciekawa sytuacja taka z pewnym kulturalnym panem -Co wy kurwa odpierdalacie bruuuudaaasyyyyy?! -Mam wyjebane jesteśmy w Zabrzu! -Masz rację! <cisza> -Piękne niebieskie oczy -dziękuję! Jakieś fristajlo z Iwem i Kamzem, śmiejące się z nas gimbuski, dzikie pląsy, bajerka, skok w bok do Kaktusa, powrót 32 do domu i granie na organkach. Rano zmartwychwstanie, i bez kaca! Eleganckie śniadanie, ogarnięcie mieszkania, gotowanie obiadu, i nic nie robienie. Teraz chwila dla króla, pana, władcy czyli internetu a za dwie godziny do Domina. Stwierdzam, że mając 89% frekwencji mogę jutro pójść na 9:35 do szkoły, więc dzisiejszym późnym powrotem się nie martwię! Buziaczki huehuehue.



sobota, 25 maja 2013

haj ha-ha-haaaj lajf

Piątek... Boże wybacz! Wieczór z Joanną się posypał, bo zachorowała, ale od czego ma się kochanych kolegów? Alkohol był tani, ale lał się strumieniami. Trochę śmiechu, trochę żalu. HALO HALO połączenie z Bielskiem, telefonicznie oczywiście. Dzisiaj lazy day; zwykła sobota. Pewnie coś się jeszcze wydarzy, lol. Mam ochotę na śmieciowe jedzenie którego nie ma w moim domu. Potrzebuję pieniędzy, i zielonej herbaty, wyruszam do kuchni! Pjooona!

tymczasem w moim pokoju... 

czwartek, 23 maja 2013

stanowczo tak, ale zależy czym.

Tak fajnie, no, celujący z praktyk; -Gosia co chcesz z fizyki? -dostateczny, -Proszę bardzo; i tak powinno być również z matematyki -dopuszczający hola hola. Ta, ale w przyszłym tygodniu poprawa, jak co roku, nic nowego. Pierwsze półrocze eleganckie, bez problemów, potem ŁUP ŁUP spada się w dół, jeszcze chemie muszę nadrobić, iść do odpowiedzi z biologii. Jutro o tej porze będę biegać po domu, jedną ręką się malując, drugą czesząc,zmieniając sto razy zdanie co do ubioru. Odwiedzimy możliwe Dom Alchemika, który miał otwarcie tydzień temu, pewnie nie będzie miejsca żeby usiąść, ale centrum jest fascynujące; fascynująca może być ławka w Parku Chopina. Echs, niech będzie ładna pogoda, a nie bluzy, kurtki, długie spodnie, again... Ile można? Trololo, lubię sobie ponarzekać wypijając kolejny kubek zielonej herbaty. Hans solo w głośnikach, w tv Pingwiny z Madagaskaru, na twarzy bardzo mały uśmiech, bo no...




O! Zapomniałam o tych zdjęciach; Dag eN; 
robiłam je w marcu tego roku.



środa, 22 maja 2013

Nie czaje tych co trwają w dziwnych związkach, kochasz to jesteś, nie to nara, piątka.

Póki mi się chcę, co nie? Dzisiaj znowu trochę deszcz, trochę słońce. Ile ja mam pomysłów z Nowaczkiem na zdjęcia, spoko, w przyszłym (dopiero) tygodniu się coś zrealizuję. Dzisiaj znowu zamulenie sto procent, przez połowę super, mega interesujących lekcji słuchałam muzyki i strugałam kredki wszystkim w koło (na co komu kredki w szkole średniej? Never mind). Cieszę się, że jeszcze trochę, (troszeczkę!) i piątek. Na miasto, rynek, rozmowy, alkohol, dzikie pląsy? Nie wiem. Sobota na spokojnie, podobno; impreza rodzinna, urodziny bliźniaków. Będzie okazja żeby ubrać po raz drugi (hoho) moją nową sukienkę którą się dosyć jaram. Reklamy w tv są coraz głupsze, idę dalej... nic nie robić.


wtorek, 21 maja 2013

Bez ładu i składu, przykro mi!


I żyję; żyję sobie w świecie który jest zalany zieloną herbatą. Trochę słońce, trochę deszcz. I jadę codzień linią 197 spoglądając raz to w zeszyt, raz to przez okno i w telefon, bo ja zawsze liczę na jakiegoś porannego sms'a od kogoś na kim mi bardzo zależy. Godzina pierwsza, druga, trzecia, czas na śniadanie, długa przerwa, okazja aby przejść się po szkole; zazwyczaj z Joanną po puszkę do automatu, żeby się trochę obudziła, wiecie kofeina, cukier, kalorie.. Atrium, zazwyczaj gdy ładna pogoda,  i rozglądanie się w koło patrząc na te dziecinne twarze pierwszoklasistów. Czasem ktoś się pochwali ajfonem czy tam jazdą na bmx-ie, chwalenie się kradzieżą pieniędzy babci też wchodzi w grę. A ja jem albo i nie; jak już jem to mam kanapkę z ciemnego chleba, zazwczyczaj z kawałkiem szynki polanej keczupem; jak wiadomo nie jadam masła. Spoglądam zza okularów przeciwsłonecznych, śmieję się i potakuję. Powrót na fascynujące lekcje. Czwarta, piąta godzina i znów przerwa, ale dziesięcio minutowa. Kiedyś zazwyczaj o tej porze było mi źle, i wychodziłam na parking, albo za garaże; wiadomo po co. Teraz dziesięciominutówka to nie czas na papierosa, który był i tak przeważnie spalany na trzy osoby, teraz to pora na wyprawę do szkolnej łazienki żeby się przejrzeć w lustrze czy to makijaż się czasem nie rozmazał, a fryzura zbyt nie opadła, echs. Szósta, siódma, ósma lekcja, czyli przysypianie i zamartwianie się szkolnymi obowiązkami na jutro. Odpalanie fejsbuka w telefonie, czy tam słuchanie muzyki. Powrót, i milion osób w autobusie, no może nie milion, ale sporo i ta mała nadzieja, że się spotka kogoś ciekawego, ale nie; powroty zawsze w tym samym gronie. Halo, na co ja liczę przecież moja 'podróż' nie trwa dwóch godzin tylko maksymalnie piętnaście minut, czasem nawet dwanaście! Turlam się do domu, liczę na obiad i się przeważnie przeliczam, bo zastaję pieniądze na biurku "kup sobie coś na obiad, do picia i na chleb". Wykonuję, wracam, zaparzam czajnik z zieloną herbatą, włączam muzykę, gotuję obiad tańcząc; tak tańcząc. Uwielbiam tańczyć. Teraz to najlepiej Nowaczkiem w piątkowe wieczory Radek też się zawsze dołącza, a kolejnego dnia udaję, że nie, że on nie tańczył. Zawsze tańczy, zawsze śpiewa. Ach no, kocham moich przyjaciół i wyznaję im tu właśnie i w tym momencie wielką miłość do nich! Panno z Gdańska Ciebie też! Potem wieczór czyli książki, telefony, smsy, telewizja, internety.. Ostatnio ograniczałam. Bardzo. Okej ograniczyłam siedzenie na komputerze, ale ten czas wykorzystałam inaczej.. gorzej? Zdecydowanie, xbox360; brak słów. Myślałam, że się znudzi, że mi przejdzie, że... Gdzie ja siedząca przez wiele godzin przed tv z padem w ręce, wkurzająca się, uśmiechająca, krzycząca i zestresowana? Hue, dzień dobry; Jeszcze moment, chwila, a będziemy mieszkać z Damianem; oszaleję przecież on ma ps3...



poniedziałek, 6 maja 2013

Machine Gun Kelly-Her Song

Przez trzy dni mieszkalam u Iwo, w Katowicach. Spakowalam kilka skarpetek, kosmetykow, i pojechalam. Nic nie mowiac mamie. Mama sie domyslila, ze jestem u Niego. Kwestia przyzwyczajenia, ZIEC. Pierwszego dnia gdy przyjechal do niego, do pracy zaplakana dal mi klucze a ja jako-tako trafilam do niego, wolny dom; rodzice w delegacji, siostra kilkadziesiat kilometrow dalej na majowce z chlopakiem; okej, bede mila, ugotuje obiad; zrobilam lazanki, z duza iloscia kielbasy haha tak jak lubi i tiramisu na deser, do tego kupilam rozowe martini - romantycznie . Wrocil do domu po czterech godzinach, w ten czas zdazylam zrobic mu pranie i pomyc naczynia, do tego wziac prysznic i obejrzec kilka programow na mtv. Jego mina widzaca to wszystko ?  Bezcenna, podszedl pocalowal mnie; zazwyczaj calujemy sie, bez znaczenia. Zawsze tak bylo. Zaniosl do stolu i zjedlismy wszystko. Stwierdzilismy, ze trzeba ogarnac bajere, wiec nie pijac martini, pojechalismy do centrum po konkret; wrocilismy; rozwaleni na srodku pokoju zaczelismy robic swoje; popilismy to martini no i po kilku godzinach zaczal sie cyrk... Lazienka, wanna, na zmiane smianie i wymiotowanie, tulenie, glaskanie, znowu wymiotowanie, juz to mialo mialo malo sensu, wiec weszlismy do wanny, w polowie ubrani zeby sie orzezwic i poszlismy spac; on do pokoju, ja do salonu na sofe; i tak skonczylismy o czwartej nad ranem w sypialni jego rodzicow, ale nic, nic, rozmowy, i dobrze i spokoj i cisza. Wschod slonca; Kilka godzin pozniej budze sie i co widze? on kleczy obok lozka i patrzy na mnie "dzien dobry" ; "dzien dobry ktora godzina?" -dziesiata. COOO ? PRACA! "spokojnie wzialem sobie wolne, zeby sie toba zajac, zajac sie nami". Wlazl mi do lozka z kubkiem kawy i zimna pizza; bardzo mocno przytulil i sluchalismy Kooksow prawie do poludnia. Wstalam wzielam prysznic, chcialam cos ogarnac, ale wzielismy zielone i zaczelismy "grac" , oj gralismy dlugo bo chyba do wieczora; wlaczylo nam sie gastro, to do silesi na zarcie, i do starbucksa, tam to w ogole smiechu, zbyt wiele. Zadzwonilismy po Kamila, ze na Mariacka, ze bedzie dobrze. Wpadla Lizka, Bozydar, Michal, Mariusz i Kamzo. Trip zycia, po tych barach, juz dla mnie sie nic nie liczylo tylko ciagle kocham cie, pokaze ci jak cie kocham, ngigdy cie nie zostawie, nawet gdybym byl daleko wroce, bede zawsze. Poplakana ale zadowolona z siebie wyjebalam sie wprost na niego lecac przez kraweznik i siniaczac cale golenie. SUPERE. Wrocilismy wszyscy do Iwo, grubo po 3, ja juz ledwo na nogach stalam ze zmeczenia oni tez, ale szybko w domu bo taksowka. Reszta sie rozlozyla u Iwo w pokoju, w salonie na dwoch sofach. A ja z nim poszlismy sie umyc i znow sypialnia. Co wtedy sie dzialo nie bede tu opisywac, ale facet przeszedl sam siebie. Rano wszyscy poszli zanim wstalam; obudka byla srednia, nie lubie alkoholu, kac. Nie dobrze, ide do kuchni w polowie rozebrana, a tam on siedzi z kubkiem kawy, odwrocony do mnie plecami, podchodze przytulam go od tylu , a on nic, zero reakcji, okej. Zawsze tak jest dziewczyna daje wszystko... facet ja olewa. Taaa. Ide do pokoju, wsuwam spodnie na tylek, podnosze oczy do gory z ponownym smutkiem i z mysla o powrocie do domu, Nie chce, nie chcialam, kochalam go w tym momencie, cala soba. Nigdy nie myslalam, ze niszczac sie, mozna dojsc do pewnych spraw na skroty, a on wchdzi zaplakany siada kolo mnie, lapie za dlon i mowi, ze nigdy nie bede jego dziewczyna bo oddzialujemy na sibie zbyt destrukcyjnie, ze mnie popycha na dno, ze on z tego wyjdzie, ale ja moge wpasc za daleko, po czym klade sie na lozko i stwierdzam, ze nie czulam sie niggdy lepiej niz przez te trzy dni i ze go kocham i bede kochac, bo nie dal mi nikt tyle szczescia, zrozumienia i laski co on.
ja pierdole.cala powrotna do domu plakalam, na zmiane myslac, czy to milosc, czy to pierdolenie, czy to przyzwyczajenie.  moze po prostu tak maksymalnie niekochana potrzebuje go i tego swiata .


niedziela, 5 maja 2013

betonowe lasy mokną, wiatr wieje w okno

Jestem trochę wypluta; khem, khem. Brak środków umożliwiających dzwonienie jest dobijająca...Chcę mieć już pewne sprawy za sobą, oddać pewną rzecz i powiedzieć do widzenia(albo i żegnaj). Źle postąpiłam, ale gdybym wiedziała jak wygląda sytuacja to przecież bym nigdy nie wdepnęła w to gówno. Jezu, "znowu źle ulokowane uczucia". Dobra, łatwo przyszło... łatwo poszło/pójdzie. Ja już za dobrze znam siebie!
Idealna pogoda; po obiedzie wyruszam na miasto.



piątek, 3 maja 2013

wartości wypisane w sercu miej, nie na koszulkach!

Majówka; dosyć szybko się zaczęła i tak samo skończyła. Środa zbiórka i dojazd na miejsce w 30 minut. Zaskoczenie-pozytywne widząc nasze miejsce do imprezowania i spania. Nad jezioro 5 minut; Pogoda nie dopisywała, chociaż było tego dnia nawet spoko. Danie dnia-zupka chińska, whiskey i wiadomo co. Grill, grill, grill, plaża, cudownie. Wieczorem ognisko oczywiście nad jeziorem, śpiewanie piosenek, dzikie tańce i wyznania. Problem z zaśnięciem, niepotrzebne myśli który zajęły mi kurde głowę na cały wyjazd. Wczoraj? Trochę więcej życia, deszczu też. Daliśmy ładnie w "palnik". Moje łezki spowodowane nadmiarem śmiechu, Tyśka w swoim świecie, mistrzowskie śniadanie, obiad też. Nowi ludzie, nowy klimat, głupie zdjęcia, śpiewyyy śpiewyyy. Echs. Padliśmy na ryjek po 2; dziś pobudka, ogar, prysznic, sprzątanie. Dobrze, że nadal wolne. Jeszcze dwa tygodnie. Chciałabym żeby ktoś wyszedł z mojej głowy. Wracasz z uśmiechem na mordce, chwila, moment; Zastanawiasz się, widzisz czyjeś podejście i myślisz BOŻE NIE, ZNOWU. Mam pustą lodówkę, jestem głodna, nie chcę mi się wychodzić z domu, może zniknę, dobry pomysł! ZNIKAM. Jak zwykle chaos, ale jestem trochę wypluta i nie umiem pisać bloga co podkreślam na każdy kroku. (: