wtorek, 21 maja 2013

Bez ładu i składu, przykro mi!


I żyję; żyję sobie w świecie który jest zalany zieloną herbatą. Trochę słońce, trochę deszcz. I jadę codzień linią 197 spoglądając raz to w zeszyt, raz to przez okno i w telefon, bo ja zawsze liczę na jakiegoś porannego sms'a od kogoś na kim mi bardzo zależy. Godzina pierwsza, druga, trzecia, czas na śniadanie, długa przerwa, okazja aby przejść się po szkole; zazwyczaj z Joanną po puszkę do automatu, żeby się trochę obudziła, wiecie kofeina, cukier, kalorie.. Atrium, zazwyczaj gdy ładna pogoda,  i rozglądanie się w koło patrząc na te dziecinne twarze pierwszoklasistów. Czasem ktoś się pochwali ajfonem czy tam jazdą na bmx-ie, chwalenie się kradzieżą pieniędzy babci też wchodzi w grę. A ja jem albo i nie; jak już jem to mam kanapkę z ciemnego chleba, zazwczyczaj z kawałkiem szynki polanej keczupem; jak wiadomo nie jadam masła. Spoglądam zza okularów przeciwsłonecznych, śmieję się i potakuję. Powrót na fascynujące lekcje. Czwarta, piąta godzina i znów przerwa, ale dziesięcio minutowa. Kiedyś zazwyczaj o tej porze było mi źle, i wychodziłam na parking, albo za garaże; wiadomo po co. Teraz dziesięciominutówka to nie czas na papierosa, który był i tak przeważnie spalany na trzy osoby, teraz to pora na wyprawę do szkolnej łazienki żeby się przejrzeć w lustrze czy to makijaż się czasem nie rozmazał, a fryzura zbyt nie opadła, echs. Szósta, siódma, ósma lekcja, czyli przysypianie i zamartwianie się szkolnymi obowiązkami na jutro. Odpalanie fejsbuka w telefonie, czy tam słuchanie muzyki. Powrót, i milion osób w autobusie, no może nie milion, ale sporo i ta mała nadzieja, że się spotka kogoś ciekawego, ale nie; powroty zawsze w tym samym gronie. Halo, na co ja liczę przecież moja 'podróż' nie trwa dwóch godzin tylko maksymalnie piętnaście minut, czasem nawet dwanaście! Turlam się do domu, liczę na obiad i się przeważnie przeliczam, bo zastaję pieniądze na biurku "kup sobie coś na obiad, do picia i na chleb". Wykonuję, wracam, zaparzam czajnik z zieloną herbatą, włączam muzykę, gotuję obiad tańcząc; tak tańcząc. Uwielbiam tańczyć. Teraz to najlepiej Nowaczkiem w piątkowe wieczory Radek też się zawsze dołącza, a kolejnego dnia udaję, że nie, że on nie tańczył. Zawsze tańczy, zawsze śpiewa. Ach no, kocham moich przyjaciół i wyznaję im tu właśnie i w tym momencie wielką miłość do nich! Panno z Gdańska Ciebie też! Potem wieczór czyli książki, telefony, smsy, telewizja, internety.. Ostatnio ograniczałam. Bardzo. Okej ograniczyłam siedzenie na komputerze, ale ten czas wykorzystałam inaczej.. gorzej? Zdecydowanie, xbox360; brak słów. Myślałam, że się znudzi, że mi przejdzie, że... Gdzie ja siedząca przez wiele godzin przed tv z padem w ręce, wkurzająca się, uśmiechająca, krzycząca i zestresowana? Hue, dzień dobry; Jeszcze moment, chwila, a będziemy mieszkać z Damianem; oszaleję przecież on ma ps3...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz