czwartek, 15 sierpnia 2013

angielskie bułeczki, francuskie rogaliki

Nie za bardzo się uśmiecham, chodzi o mój dziwny ból brzucha. Nie wiem czy to przez zbliżający się okres, i tak nie mam pojęcia kiedy nastąpi, bo nie policzyłam, czy przez ten "zdrowy" tryb życia. Mama obstawia to drugie. A właśnie czekam na Nią, bo miała iść kupić coś słodkiego i zniknęła. Piję już chyba trzecią czy tam czwartą zieloną herbate. Wczoraj byłam z moim mężczyzną w kinie na jakże cudownym filmie pod tytułem "Wolverine", za fantastyką nie przepadam, ale Xmena lubię, więc się skusiłam. NIE ŻAŁUJĘ, przez cały seans siedziałam wryta w fotel, zafascynowana rozwijającą się akcją, dobrą grą aktorską i no... pięknym ciałem Hugh'a Jackman'a. Bum, bum, po kinie, pojechaliśmy na chwilę do mnie po rzeczy i do niego spać. Siedzieliśmy obgadywaliśmy ludzi z fejsbuka, jak zawsze hejty hejciki, a po pierwszej, może koło drugiej spać. Rano pobudka, ogar, spina z "teściową", powrót do domu, odespałam sobie, no i zaraz może moja wróci to sobie coś dobrego zjem i piszę do Radka i no... pójdziemy do Pewexu, albo na spacero!




poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Mhm

Prawie północ, a ja chłonę; chłonę dwie kromki z miodem i ogromny kubek kakao. Mojemu organizmowi czasem tak wiele potrzeba, domaga się. A ja nie jadam słodkiego, wolę słone. Dziś trochę taki napad żarcia, zakochałam się z Mamą w sałatce greckiej, jadłyśmy ją cały dzień, do tego rosół, tosty, trochę owoców. Ha, Mama jeszcze miała ochotę na słodkie i niecałą godzine temu wyskoczyłam po lody. Masakra. Czuję jak mi się okres zbliża, zapomniałam sobie ogarnąć dokładnie dzień, czemu ja tego nie obliczyłam. Nie chce przykrej niespodzianki. Mam ogromną ochotę na sernik na zimno, chyba jutro zrobięJutro do Zabrza z Dag, potem do Mariusza na chwilę, a na wieczór z Radkiem.




niedziela, 11 sierpnia 2013

miły weekend.

Zdecydowanie lubię ten weekend. Wczorajsze urodziny Paka na ogromny plus, bałam się, że będę tam źle odbierana, a co chwilę zbijałam piątki i byłam w centrum zainteresowania. Miła akcja z rana, zjadłam pizze na śniadanie i jajecznice. Gdzieś straciłam w domu telefon, nie potrafię go odnaleźć. Blah,blah,blah, idę odsypiać, a wieczorem z Radkiem.

tęsknie za Martę, wracaj już; do tego Dag w środę też wyjeżdża, total smuteg.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rodzi się zainteresowanie, by czas zepsuć to mógł.


Dokłanie tak. Czekam aż w końcu łazienka się zwolni, jest tak gorąco, że nie potrafię wytrzymać. Po dwudziestej ma się nieco ochłodzić. Smutno mi, że Marta wyjeżdża na obóz, niby dziesięć dni, ale komu będę się żalić, z kim będę wieczoram spacerować; to moja jedyna koleżanka z dzielnicy, hehe. Jutro ponoć deszczowo, cieszę się, plany są, lecz jeżeli będzie mocno padać to słabo je widzę. Jednakże nie mam zamiaru siedzieć w domu. W sobotę urodziny kolegi, nie chcę na nie iść, lecz robię to tylko ze względu na mojego chłopaka, który zawsze, bez problemu spędza czas z moimi znajomymi, lecz moi znajomi i On się bardzo lubią, nie to co Ja i jego, ugh już w głowie mam wszystkie głupie komentarze płynące od nich w moją stronę, dobrze, że mam blisko do domu, pięć, może dziesięć minut pieszo, jak coś będzie nie tak po prostu wstanę pożegnam się i wyjdę. Mam ochotę na zimnego, ruskiego szampana. Tak to pomysł na wieczór, zbieram się, aloha. 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

rzale&bule

Patrząc na to, że ostatnio dużo się działo-czas na podsumowanie minionego tygodnia, który był jednocześnie fajny jak i trochę smutny. Życie. Aw, z góry jeszcze napiszę, że dziś w nocy miałam sen który chyba był "znakiem" - HALO GOSIA MATURA JUŻ NIEBAWEM. Śniło mi się, że mieliśmy próbną z angielskiego, polskiego i matematyki, wszystkim poszło koszmarnie... Z matematyki miałam 36%, z polskiego 39%, a z angielskiego 50%, do tego strasznie się popłakałam bo zapomniałam się zapisać na maturę z geografii, a dyrektor mi powiedział, że już za późno bo próbne z tego przedmiotu się skończyły. Tak bardzo płakałam, ponieważ uczyłam się systematycznie przez trzy lata tego przedmiotu, aby mieć więcej do powtórki niż wkuwania w czwartej klasie i o... zawalone. Awww, wstałam i od razu pomyślałam "ZŁY SEN", jednak muszę coś zacząć kombinować z prezentacją maturalną, chociaż wybrać temat i dobrać książki... Tematów jest tak wiele, że nie wiem który wybrać; banalnego nie chcę, bo jak to babeczka w czerwcu powiedziała "komisja słysząc motyw matki, czy śmierci od razu ocenia cie, że poszedłeś na łatwiznę, jednakże nie warto brać zbyt trudnego tematu i książek bo komisja może cie tak zagiąć, że nic nie odpowiesz.". STRACH. Btw, chyba się w tym tygodniu wybiorę po świadectwo do szkoły, bo jak wiadomo na zakończeniu roku szkolnego nie byłam, ale myślę, że w piątek podjadę tam na chwilę. Dzisiaj TYLKO 34 stopnie celsjusza, rozpływam się, na dodatek mądra JA wypiłam kubek gorącej mięty&kawy, trochę mi się kręciło w głowie i przed chwilą zjadłam ciemną bułkę z tuńczykiem, a drugą połowę z łososiem... Co to za życie bez tuńczyka... Haha, każdy kto mnie dobrze zna wie, że to mój ulubiony dodatek do kanapek. LOOOVE IT. Mniejsza o to! W zeszły poniedziałek nic nie robiłam, było ohydnie, gorąco, pamiętam 37*C, no halo co to jakieś tropiki czy śmierdzące miasto? To drugie. W wtorek rodzice Marty wyjechali na Chechło, więc wraz z Dag poszłyśmy do niej, ogarnęła się, skoczyłyśmy do biedronki po super, zdrowe żarcie-chipsy, piwo, wiśniówka, ice tea, popcorn. Był plan pozostać na dworze, jednak komary nie dały nam wyboru, wróciłyśmy do Martę, siedziałyśmy na video czacie, na omegle.com, grałyśmy na xboxie, i nawet nie wiem kiedy była druga w nocy, więc odprowadziłam Dag na przystanek i poszłam do domu. W środę w końcu spotkałam się z Przemkiem, nie lubię gdy pracuję na drugą zmiane [14.00-22.00], pochodziliśmy w koło, a potem poszliśmy do mnie, pooglądaliśmy tv i poszedł do domu przed dwunastą, bo od czwartku miał pierwszą zmianę, więc musiał się wyspać. W czwartek super-melo u Martę, uwielbiam tych wszystkich gimbusków, niby 2-3 lata różnicy, ale to niewyczuwalne, siedzieliśmy piwkowaliśmy, graliśmy na xboxie, zjedliśmy pół lodówki, po 23:00 przyszedł Przemek, po dwunastej odprowadził mnie do domu, martwiłam się, że do pracy nie wstanie... Spał 3,5 godziny, ale okay! Piątek jak to piątek, zebraliśmy się z Tyś, Dag, Radkiem i Domino (słabo ale reszta w pracy, albo inne plany np. Martę pojechała na brudstock :<) pod biedronką, chipsy&piwo, i zamuła na stadionie, potem odprowadziliśmy po 22 Dag&Tyś na przystanek i pojechały do domu, plan był taki, że jeszcze machniemy po JEDNYM browarze i do domu, tsa... Po drugiej jeszcze odnosiliśmy butelki do "Kasi" i dopiero wtedy, okrążając jeszcze wszystko w koło, dyskutując i umawiając się na sobotę stwierdziliśmy, że padamy na mordy i chcemy już się znaleźć w łóżkach. Sobota [hahahaahahaaiuewiruneri4e] zaczęła się super, bo Dag skończyła pracę w salonie... znaczy urwała się po jedenastej i poszłyśmy się opalać, wróciłam do domu o czternastej.... [trololo....], spałam sobie, wstałam, odpaliłam internety, ło Bielsko wpada, zebrałam się wyszłam o dwudziestej, najpierw na hale do Denisa, potem za hale, next połowa pieszo do Dawidka, ja się wcisnęłam kumplowi do auta, jeszcze do "Kasi" i tesco, w końcu u Dawida. Super impreza, dawno nie piłam whiskey, tylko wtedy toleruje coca-cole fuuu, posiedzieliśmy do drugiej czy do trzeciej, Przemek "ożył", odprowadził mnie do domu i padłam spać jak zabita. Niedziela-dzień cwela? Nie dla mnie. O trzynastej umówiłam się z Pszeeemooo pod Lidlem, bo po lody, a Lidl zamknięty, dobrze, że u mnie jest milion sklepów, i w odległości 5-6 minut pieszo od Lidla jest Tesco no to... Kupił mi lody nugatowo-śmietankowe, prawie pół litra... Poszliśmy do Niego... Zamulaliśmy przed tv, zjadłam je całe sama... Tego mi brakowało, po dziewiętnastej odprowadził mnie do domu, tak naprawdę nie wiem kiedy minęło nam te sześć godzin, mogłam zostać na noc, ponieważ i tak dziś miał na popołudnie, ale nie pomyśleliśmy o tym zawczasu, myślę jednak, że On miał mnie już dość, haha :* AAA, dzisiaj mija nam miesiąc naszego super związku, haha, nawet nie wiem kiedy zleciało te kilka tygodni. Na dziś był plan jechać do centrum spotkać się z znajomymi z Waryniola, ale wolę spotkać się wieczorem z Martę :*


czwartek, 1 sierpnia 2013

Niespełnione marzenia Łosia

Ugh, ja to mam super pomysły, chciałabym pojeździc sobie ciągnikiem rolniczym-traktorem (to słowo którego nie mogę używać). Nie wiem czemu, ale no, po mieście! A co, po Gliwicach traktorem; dojechać do Korova Burger Bar i zjeść najlepszego burgera w mieście.  Dostałam dziś super prezent od mamy-różowego mopa, najlepiej! DZIENA! Już miesiąc wakacji za nami, smutek, smutek, smutek. Wieczorem raczej z dziewczynami.