poniedziałek, 29 lipca 2013

something in water

Pozdrowienia z tropików-Sośnicy, dziś jedyne 37 stopni celsjusza. Wczoraj był plan zamulić z chłopakami, ale no wolałam iść na super-elo spacer z Martę, "chodź się przejść na chwilę"; ach te nasze chwile trwające trzy godziny.  Heheh, mam super pomysł na obiad: lody. Znając mojego brata jak wróci do domu to będzie chciał carbonare, całe życie tłuste żarcie. A tak pięknie już wyglądałam... "W wakacje się ogarnę, i wrócę do szkoły fit" - ta FIT... chyba FAT. Jest tak normalnie :3


prawda z mojego bloku XD

niedziela, 28 lipca 2013

wy dałny,wy

Nieważne. Ciekawe jak to jest być zależnym od kogoś. Khrr, wczoraj na hali u Denisa; sauna. Okej. Napchałam się obiadem, mam ciążowy brzuch... SERIO! I tak bym zjadła coś słodkiego. Pomalowałam sobie tak ładnie paznokcie, ale zniszczyłam. Smuteg. Jesuu, jak gorąco, umieram. LODY, LODY, JA CHCĘ LODY. Topię się, fuj!


na ochłodę; polaczkom nie dogodzisz. 

sobota, 27 lipca 2013

Głupota, sor.. przepraszam.

Hej MAŁY. Dzięki za całą śmieszną resztę. Nadal dobrze; lepiej. Wczorajszy piątek był okej, na szczęście już wszystko jest wporzo. Jak zawsze za bardzo panikowałam, ale to u mnie normalne. Dajcie mi ludzie jakiegoś kopa, cały czas się lenię. Poćwiczę dziś... Muszę. Cały czas śmieciowe żarcie, hektolitry alkoholu, jakieś pety, kawa, kawa, kawa... +/- inne śmieszne używki. Wiesz jak jest.... Miłego[mały!].


czwartek, 25 lipca 2013

Psychodela [2]

I wychodzisz. Łamię się w środku na samą myśl, bo sama. Kilka lat już minęło, nagle pojawia się jedna; jedna osoba, którą przez kilka miesięcy każdy chcę polubić. Akceptuję. Nagle, gdy czuję się zbyt dobrze zaczyna psuć nasze wieloletnie starania, pyk myk, wszystko pryska jak bańki mydlane. Nie uśmiecham się, kim ty jesteś? Piszesz na tym swoim blogu jakieś dziwne rozmyślenia które są skierowane w moją stronę, ale mi tego w twarz nie powiesz. Nie masz odwagi. Pow, pow. Myślę, że wystarczająco w tym tygodniu byłam grzeczna. Wczoraj śmiesznie, gdyby nie pewne rzecz.. pewna przeszkoda; myślę, że o ten wieczór się potoczył całkiem inaczej. Toczę się, staczam się. Byle do soboty. Tak. I bez Ciebie. Zależy mi na Tobie; i to takie słodkie kiedy mi czegoś zabraniasz a po chwili sam pomagasz mi 'to' zrealizować, i leżymy gapimy się w sufit, palcami jeżdżę po twoich plecach, cały czas w głowie mam te dwa słowa, wysyłam myśli w twoją stronę abyś nawet przez chwilę nie wpadł na pomysł aby je wypowiedzieć, i cisza, jakiś śmiech. Przewracasz mnie, a ja myślę 'to ten moment', jednak nie. Boimy się uczuć. Co ty w ogóle do mnie czujesz? Co ja do Ciebie czuję? Nadal się łamię. W środku. Nic nie powiem, nic nie mów. Nie chcę wiedzieć. To wszystko tak szybko, nagle. Ach to dziś, przełom. Dziękuję; a jutro piątek. Sobota dla nas. No proszę, no bądź, nie odchodź. W ogóle dzięki wszystkim ludziom którzy na moje pytanie "dasz mi peta?', 'skręć mi peta' odpowiadają "przecież ty nie palisz". Wierzę w to, trwam w tym. Ciężko mi. Bardzo. Chcę popcorn, chcę się zapaść pod ziemie, znowu nie ogarniam mojego życia. Muszę się trzymać mocno, nic nie okazywać, bo dla niektórych okazywanie uczuć to normalka, nikt na nie zareaguję jakoś specjalnie. Ja muszę swoję emocje trzymać na "smyczy" nie puszczać ich nigdzie, trzymać blisko, w środku, w sobie. I tak problemy, góra problemów. I tak długo oszukiwałam wszystkich-rodzinę, przyjaciół, i tych innych dziwnych ludzi. Do tego w jakim stanie teraz jestem doszłam sama; sama. Bez żadnej pomocy, chociaż wszyscy sądzą, że środki mi bardzo pomogły. Nieważne co z nimi zrobiłam. Nic teraz nie jest ważne. Wszyscy i tak mają wszystko i wszystkich w dupie, do kogo otworzyć buzie? Halo, halo, tu Ja! W ogóle tak super fajnie, czy już mówiłam, że miałam być grzeczna? He, frustracja mnie dopadła, za 70 minut się dowiem wiele; pewnie zbyt wiele, może znowu COŚ stracę. Pow, pow! Najgorsze jest to, że tęsknie za tymi ludźmi i nadal ich kocham. 


poniedziałek, 22 lipca 2013

stop being poor

Tak bardzo bieda as fuck, haha. Świetnie mi się spało, świetnie, naprawdę, dawno się tak dobrze nie wyspałam. Pobudka 9:42, ups 10:15 wyjście z domu. Idealne opalanie, idealna pogoda. Dobry nastrój. Posprzątany pokój, tosty z serem i szynką, trzeci kubek mrożonej kawy, czy może być lepiej? Tak! Jeszcze lody czekoladowe i by było ideolo. Do tego cały czas w stroju kąpielowym, gorąco! Zero planów. Jutro znowu opalanie. Byle do piątku, tym razem będzie tyle ciekawych ludzi na naszym co tygodniowym zlocie. Ugh. Do moich dwudziestych urodzin sporo czasu, jednak ja już wiem co chcę dostać, haha. Halo!


niedziela, 21 lipca 2013

Little party never killed nobody

Ugh, wczorajszy dzień był dniem DLA MNIE. Odcięłam się od wszystkiego, piłam herbatę, oglądałam filmy, jadłam fryki. "Pamiętnik" znowu poruszył moje serducho, jest to jedyny film przy którym aż tak... nie, nie płaczę, ja wyję. Nie umiałam się oczywiście pozbierać po zakończeniu, ale puścili "dziewczyna mojego kumpla", więc się trochę ogarnęłam. Halo, zero planów na dziś, ale dopiero godzina piętnasta. Czekam aż Iwo się obudzi i da jakikolwiek znak życia, echs. Bo miał mnie zabrać na dobre żarcie.


czwartek, 18 lipca 2013

kszksz

Grr, zdrowy tryb życia? Co to? Spontany jednocześnie są najlepsze jak i.. najgorsze. Kto by się spodziewał, ze wczorajszy dzień się tak potoczy. Wychodząc z Nowakiem o 17, nie sądziłam że przed 22 wyląduję w Zabrzu u Rox, a co tam się działo to już mało ważne. Zniszczyliśmy sobie muski, więc można się domyśleć... cokolwiek. Powrót, halo Przemek, moje ty słońce, szybko do domu po rzeczy i do niego spać. Jakie to miłe uczucie kiedy ktoś ci ściąga skarpetki i mówi, że pachniesz kokosem [czekoladą,ale okej] no i tak fajnie spać razem. ZNOWU. Dzisiaj powrót, ogar 30 minut, i fru na smażing, plaża, spalona twarz, etopiryna na ból głowy, nadal katar, nadal źle. Bububu. Prawie miesiąc wakacji minął a ja i moi ludzie konkretnego nic nie zrobiliśmy, nic, w tamtym roku jeszcze praca, jakieś obowiązki, a w tym? Lepiej nie zaglądać w nasze "grafiki". O dwudziestej z Martę i Dag, a potem z nimi do chłopaków. Znowu zakazane rzeczy, ale Ja dziś spokój, nie mam siły, a jutro piątek...A piątek trzeba celebrować.


środa, 17 lipca 2013

cześć

Grr, placki na obiad, jak fajnie; bardzo. Po dwunastej przyjeżdża Dag. Zamułka z Przemkiem. Nie pasuję mi to, że niektórzy znajomi nie potrafią znaleźć dla mnie czasu, chociaż ja dla nich zawsze potrafiłam wygospodarować, no cóż! Nie będę się prosić. Muszę się ogarnąć, już sama nie wiem czy to alergia czy przeziębienie. Koszą te trawska i tak cholernie hałasują.



poniedziałek, 15 lipca 2013

"Nie chcę hajsu, chcę Ciebie"

Grr, wczoraj w końcu zakupiłam dół od stroju kąpielowego z nadzieją na piękną pogodę i wypad nad wodę, huehue no to się przeliczyłam; leje, strasznie. Nie mogłam w nocy spać, tak głośno padało, wtulona w Przemka leżałam patrząc na jego usta i zastanawiałam się czemu za każdym razem jak śpi u mnie psuję się pogoda. No tak, żebym bez niego w tym tygodniu nie wychodziła, bo on w pracy , JA W DOMU, na pewno. Wczoraj cheeseburgery z chatki, trzy odcinki Glee, Kości, no i sen. Mama zdziwiona, że poszedł tak szybko dziś do domu. Cóż! Na obiad zupa pomidorowa, nie chcę mi się, nie mam ochoty. Chcę ładną pogodę, smażing, plażing. Jestem takim leniem, że nawet nie chciało mi się przez kilka ostatnich dni ćwiczyć... FAAAAT.


niedziela, 14 lipca 2013

Smuteg

Od jutra do 21.07 jestem bez internetów, bardzo niefajnie, znowu komplikacje, jakoś to wytrzymam jeżeli dzisiaj dostanę wieczorem mój nowy-stary telefon, miło. Byłam w stu procentach przekonana, że jest poniedziałek, okazało się, że niedziela, domyśliłam się poprzez to, że mama robi DUŻY NORMALNY obiad, no i rosół, fuj ale spoko, dawno nie jadłam, jakoś przeżyję. Mój brat jest taki kochany obudził mnie o pierwszej w nocy pytając o wzrost i wagę, bo chciał mi policzyć BMI,stwierdził, że mam niedowagę, jednakże nie mam gdyż moje bmi wynosi 19,4; Mogłam spać spokojnie, moje sny cholernie męczące, tak męczące sny nie dają całkowitego wypoczęcia w moim przypadku. Pogoda się poprawiła, muszę pójść się ogarnąć, nie-chcę-mi-się. Tak bardzo mnie ludzie hejtują, hejty, hejciki, czy coś takiego. Ja wiem, że mam bardzo fascynujące życie, i jestem taka bogata, tak dużo się u mnie dzieje, no przecież!


 + najlepszy komentarz na fotoblogu "gimbaza się najebała, jakie to dojrzałe" czy coś takiego, anonimy :serduszka:

sobota, 13 lipca 2013

dwunasty lipca, taka impreza, tyle wódy, dziękuję, dobranoc, tylko my!

Powiem tylko tyle, że mam najlepszą  "teściową" w kosmosie, moja mama by mi w twarz rzuciła brudnymi butami, natomiast mama mojego chłopaka po prostu mi je umyła, okej. Wczorajszy dzień, dziękuję dobranoc, mój kochany chłopak kupił nam litr wódki, taki kochany po pół litra na głowę, z czego wypiliśmy jakoś 0,8; i impreza dla nas się szybko skończyła, bodajże byliśmy u niego troszkę po 22 z tego co teściowa stwierdziła, zdziwiona, oj bardzo. Mam wszystko brudne z błota, taaak, bluzę, legginsy, moje nowe buty które kupiłam wczoraj wyglądają jak po wojnie, chociaż są umyte, najlepiej! Torba z błota, ehe, zgubiłam mój super grzebień który również zakupiłam wczoraj, super. FAJNIE.





czwartek, 11 lipca 2013

CONVERSE Chuck Taylor!

Nie mogę się doczekać poniedziałku, ponieważ będę miała nagły przypływ gotówki, jestem taka pazerna. Wczoraj miałam wydać tylko pięć złotych, ale no +siedem, czyli równe dwanaście znów poszło na przyjemności. Jest czwartek a ja tak serio na nic [lody,piwo,śmieci] wydałam już 21 złotych, źle. Nieważne. Mamo ratuj, cokolwiek. Na obiad pierogi ruskie o które była wczoraj kłótnia, tylko żeby o nie... Środa? Dzień spędzony z rana z Dagmarką oczywiście, wieczorem z Przemkiem, to już nie nowość. Dzisiaj miało być jeszcze fajniej, ale nie mam sił dyskutować z moją rodzicielką. Spotkam się z Martę i no Nowaczkiem normalka. Nasza piękna trójca. Miałam dziś iść do fryzjera, ale stwierdziłam, że szkoda mi moich pieniędzy, więc poczekam na poniedziałek.... pazerność-_-



wtorek, 9 lipca 2013

Lipiec nadal spoko

Tak jak w tytule. Trochę męczy mnie aktualny tryb życia. Wstać, z rana z Dag, odsypiać noc, wieczorem wyjść i wrócić około 2-3, i tak w kółko. Wczoraj miałam takom pienknom rantke. Nie ma to jak siedzieć na moście nad autostradą kilka metrów nogami w dół. Nie no wcale się nie bałam taaaa.... Mega max! Teraz dopiero się przebudziłam, spałam w stroju kąpielowym, najlepiej! Muszę się ogarnąć bo o 22 wychodzę, miło!


czwartek, 4 lipca 2013

wolisz Kraków czy Gosie?!

Jest dopiero czwarty dzień lipca a już tyle zmian. Fajnie tak, inaczej. Dni mijają w towarzystwie przyjaciół. Dużo się dzieję, nie mam na nic czasu. Śmieszne takie luźne życie. O dniu.. O nocy wczorajszej/dzisiejszej nie będę pisać bo zbyt wiele się działo, napomknę tylko, że fejm się zgadza i same dobre chłopaki na dzielni. NIGDY MAŁO, muah! Spadam coś zjeść, a wieczorem do Domu Alchemika, wohoo! Rynek!

jesteśmy murzynkami *ok*



na tych zdjęciach już tego nie widać, bo co nieco przerobiłam je, hehehe


poniedziałek, 1 lipca 2013

nocna rozkmina, part 1




Jest we mnie czasem taka drobna myśl która nachodzi mnie raz na trzy-cztery miesiące, jest to myśl o zmianach i nowych postanowieniach. Uważam, że pierwszy dzień cudownego(!) lipca jest dobrym terminem aby coś nowego zacząć, a o starych nieważnych sprawach po prostu zapomnieć. Piątek (mimo wszystko) tak bardzo otworzył mi oczy na pewną sprawę, że naprawdę już wiem co to znaczy nie doceniać tego co się ma blisko, być ślepym na pewne sprawy który cały czas (!) się dzieją tuż obok. Tak bardzo zamknięte oczy; ale nie, dość, koniec tego, podwijam rękawy biorę się do "roboty". Dużo przede mną pracy nad pewnymi ludzkimi relacjami które chcę uzyskać, nad moim ciałem (tym bardziej, że po dwu dniowej imprezie rodzinnej czuję się jak słoń), nad charakterem (przede wszystkim mieć więcej szacunku co do pewnych spraw, ludzi). Muszę się w końcu "obudzić", ogarnąć! Mam na to dwa miesiące, i naprawdę nie chcę tego spieprzyć.