poniedziałek, 30 grudnia 2013

fryteczki, fryty, frytki

Standardowy obiadek. Wczoraj zakupy-forever alone, ale jak miło! Totalnie zapomniałam jak fajnie iść na szoping samemu. Kupiłam dwie pary butów,  dwa lakiery do paznokci (halo -40% w superpharm), odżywkę, farbe do włosów, bieliznę, skarpetki dla Wiki. Nie ogarniam tego, że jutro ostatni dzień tego roku; a za pięć dni studniówka. AAA SŁABO MI.


środa, 25 grudnia 2013

Gdzie jest zima?

Dzisiaj rano wpadłam na pomysł zabrania mojego kochanego psa na długi spacer, i wraz z Mariką poszukania zimy; wzięłam ze sobą aparat z nadzieją, że porobie jakieś zdjęcia mojemu zwierzakowi, o dziwo udało się. Wigilia miła, lecz przyznam szczerze, że przed chwilą zjadłam dwa razy tyle co wczoraj i nie umiem się ruszyć, brzuch mnie boli i do końca dnia już nic nie przełkne. Będę żałować tego żarcia jak będzie mi brzuch wystawać w dniu studniówki, od jutra jakiś detoks, zdrowo! Dużo herbaty zielonej. Wieczorem wpadają znajomi, więc zostawiam dużo zdjęć i idę się położyć na "chwilkę".








poniedziałek, 23 grudnia 2013

spowiedź prawie dwudziestoletniego gimbusa.

Jutro już wigilia, a ja w lodówce mam jedynie śledzie w oleju, totalnie nikt w tym roku nie ma do tego wszystkiego głowy, ciekawe czemu? Czyżby przez Wiki? Hihihi. Mama już mnie poinformowała, że jutro z bratem idziemy na zakupy świąteczne, a dziś w Forum się śmiałam z Dag, że wszyscy oczywiście przypomnieli sobie o świętach w ostatnim momencie. Kupiłam mamie pod choinkę SKARPETKI, tak skarpetki, z snoppym, w croppie; kosmetyki ma, biżuterie też, słodkiego nie może jeść, więc no... skarpetki zawsze się przydadzą! Jeny, dostałam dziś kolejny super prezent, od Dag; Grafikę w formie obrazu i piękne cienie do powiek, z czego się bardzo cieszę, ponieważ moje kochane cienie które mam już 17 miesięcy powoli się kończą, cud, że jeszcze nie straciły daty ważności. Bardzo smuci mnie fakt, że dostanę okres w dniu studniówki, czyli za 11 dni i już wychodzą mi syfki... Nie chcę się tapetować, przecież i tak ten makijaż w połowie imprezy mi spłynie z twarzy, co ja mam z tym zrobić. Już widzę siebie, w tej obcisłej, małej czarnej i wystający, wydęty brzuch. Wczorajszy wieczór spędziłam z moim kochanym chłopakiem, który kupił łóżko sypialniane i w końcu wyrzucił tą niewygodną, jednoosobową kanapę, od której było lepsze nawet spanie na ziemi, pozdrawiam. Teraz mamy łoże iście królewskie, możemy się turlać, leżeć w poprzek, na skos, i nie muszę się martwić, że obudzę się rano z tułowiem na łóżku, a nogami na podłodze. Nvm! Nie dociera do mnie, że już koniec roku który przecież (!) się dopiero co zaczął; był on dosyć zakręconym rokiem, pełnym miłych jak i mega przykrych chwil, dużo osób straciło do mnie zaufanie, ja do nich również, wieloletnie "przyjaźnie" się rozpadły i okazało się kto jest serio fair, mimo kilku (KILKUDZIESIĘCIU) krzywych akcji. W styczniu skończyłam moje ostatnie -naście, nie dochodzi do mnie, że za niespełna kilka dni będą moje dwudzieste urodziny, nie chcę dorastać, naprawdę, nie chcę kończyć szkoły, przecież jest tak dobrze, wstaję rano, jadę do szkoły, obijam się przez osiem godzin, a potem co ? Co po szkole? Studia, praca? Ale gdzie? Ale co? Ale jak? Będzie trzeba się stać naprawdę odpowiedzialnym za siebie, za własną przyszłość. Od połowy kwietnia (w kwietniu dowiedziałam się, że moja mama jest w ciąży, spanikowałam, płakałam, nienawidziłam jej) do połowy maja były praktyki, pamiętam, że jeszcze wtedy było bardzo okej między mną, a ludźmi ze szkoły, spotykałam się z moimi ówczesnymi "przyjaciółkami", potem czerwiec, jakieś spiny, bardzo dużo kłótni, bardzo dużo płaczu. No i wakacje. 28 czerwca przyszedł do mnie Przemek, Radek i Dominik opijać urodziny Przemka które miał oficjalnie 25, pamiętam, że to była środa, a on pracował, więc odbiliśmy to sobie w piątek; piliśmy u mnie, potem skoczyliśmy około 23:00 do Melona na urodziny; Melon jak Melon, zaczął się do mnie kleić, echs; Przemek to zauważył i napisał mi sms'a czy spadamy, siedząc obok mnie haha; poszliśmy do mnie, pamiętam miałam wolny domm i nic, siedzieliśmy, słuchaliśmy muzyki i zasnęliśmy, nawet nei przytulając się. Rano obudziłam go przed dziewiątą, że musi spadać do domu, bo nie wiem kiedy moja mama będzie, pamiętam pomyślałam "echs, szkoda, pewnie już nigdy nie spędzimy razem tak fajnego wieczoru"; myliłam się, tydzień później, dokładnie 5 lipca umówiłam się z nim o 22:30 na piwo, na placu zabaw, pamiętam chciałam być taka SUPER, ładny mejkap, ciuchy i spray na komary... bardzo dużo sprayu na komary który tak śmierdział (!!!!), kilka minut po godzinie pierwszej Przemek mi powiedział, że chcę być moim chłopakiem, ja mu na to, że chcę być jego dziewczyną, no i mnie pocałował. Za niedługo minie nam pół roku, to chyba najlepsza rzecz, aaa OSOBA która mnie spotkała. DZIĘKI! Wakacje? Reszta wakacji była miła, pokłóciłam się raz z moimi przyjaciółmi, zakumplowałam z Martą (...), spędzałam dużo czasu właśnie z Dag i Martę, dzień w dzień rozmowy, dużo opalania, jakieś wypady nad wodę, dużo piwkowania, bardzo dużo pozytywnej energii, niezapomniane wakacyjne ŚRODY. Tak bardzo chciałam, żeby te wakacje trwały wiecznie, bałam się powrotu do szkoły, bo nie miałam tam nikogo? Nikogo. Z wszystkimi pokłócona, uznana za fałszywą, bałam się, cholernie się bałam tego powrotu, chociaż z Kari było już lepiej; z Kari to zawsze było tak, że chociaż odwalałyśmy sobie niezłe gówno, nieraz to jakoś zawsze po pewnym czasie wszystko było okay, przecież znamy się od pierwszej gimnazjum i wiemy o sobie wszystko, tak wszystko. UF, na szczęście po miesiącu powrotu do szkoły  z Kari było dobrze i jest nadal; zakumplowałam się jeszcze z Anią z klasy i zaczęłam rozmawiać z ludźmi ze wsi... Po czterech latach.. Tak po czterech latach bycia razem w klasie, poznałam wszystkich ludzi z obrzeży Gliwic, i okazali się super, naprawdę. Ach ta mentalność mieszczucha. W październiku były mega fajne urodziny Dagmary i Bartka, w listopadzie Dominika. W listopadzie były również próbne matury, które poszły mi spoko. Zaraz nastał grudzień, pogoń za ocenami, szkoła, dom, szkoła, dom; życie od piątku do piątku. Ach zapomniałabym, w ciągu tego roku bardzo dużo ćwiczyłam, ograniczyłam śmieciowe żarcie, ogólnie od samego "początku" ubyło mi jakieś 10 kg, trwało to dwa lata, po czym zostałam oskarżona o bulimie, przeżyłam te ploty. Porażka. Grudzień... JEZU TO JUŻ KONIEC. Urodziła się moja siostra, dokładnie 5 dni temu, nazywa się Wiktoria Danuta, ma 55cm i waży 3,8kg, ma ciemną karancje, czarne włosy, na razie szare oczy, ale pewnie będzie miała ciemno-brązowe, jest mega śliczna, nie to co inne brzydkie noworodki, nie oszukujmy się. Chciałam zrzucić zdjęcia z aparatu i pochwalić się nią w internecie, ale zrobię to jutro, ponieważ muszę iść kupić baterie. Nie mam zielonego pojęcia jak spędze sylwestra, obawiam się, że w łóżu, przed telewizorem, O NIEEE, no.. jakąś tam nadzieję mam, że coś jednak się wydarzy, że ktoś coś ogarnie, w tamtym roku było bardzo miło, ale chłopak który organizował imprezkę już nie trzyma się z nami, nie rozmawia, nie mówi "cześć" na ulicy. Dużo się zmieniło, naprawdę.



niedziela, 22 grudnia 2013

Fuck'em all

Niedziela dzień cwela; wczoraj spoko, wieczorem pojechałam z Przemkiem do Europy Centralnej, po jakieś tam drobiazgi dla brata no i siostry... Przemkowi też przy okazji kupiłam, on mi też, ta niespodzianki! Wieczór spędziłam oczywiście gapiąc się w Wiktorie i nawet nie wiem kiedy zasnęłam w łóżku i obudziłam się dziś bardzo wcześnie. Obijałam sie do południa, potem pomagałam mamie, pokazała mi sie jak trzymać i karmić niemowlę, bo zostaję z nią w wtorek na 3 godziny, AAA! Ugotowałam obiad, trochę posprzątałam; brat pojechał do Wrocławia... JAK JA MU ZAZDROSZCZĘ, pomijając to, że w poniedziałek był w Palmiarni, a w wtorek w Krakowie, ale cóż, ten to ma dobrze! A jutro cały dzień z Dag, umówiłyśmy się na szoping, no i mamy prezenty dla siebie, jestem bardzo ciekawa co mi kupiła, awwwwww.

sobota, 21 grudnia 2013

XYZ

Obok mnie stoi wózek, w wózku Wiktoria; mama gotuję obiad i ja ją pilnuję, mocno śpi, ale chyba zrobiła kupię bo śmierdzi, nieważne. Tak bardzo się cieszę, że już wolne; ostatni tydzień był niezły, nie umiałam ogarnąć na tyle, żeby zająć się cholerną historią, no i w związku z tym mam z tego przedmiotu ocenę dopuszczającą, smutek, nie do końca, ale... Z matematyki również dop, ale z reszty same czwórki i piątki, więc jak na klase maturalną i siedemnaście przedmiotów nie jest źle, średnia 4,2 jest spoko. Wczoraj dobra impreza w aucie z piccolo i frytkami, nie wiem czemu jakoś mi niedobrze. Chyba w tym roku nie będzie choinki, ale pieniądze na zakup prezentów mam, więc jutro do Forum z Dominikiem.
E, okej serio źle sie czuję. Wesołych świąt!



piątek, 13 grudnia 2013

Straszne; piątek trzynastego.

Jestem zadowolona z siebie, mam dobre oceny, kupiłam sukienkę na studniówkę, z Przemkiem ideolo. Trochę kuje mnie w boku, do tego ledwo wypiłam pół kubka kawy, podobno jakaś "dobra" no cóż nie znam się, chyba wolę tą tanią lurę, niż te z wyższej półki. Słucham Mac Miller'a, dostałam dziś propsy na polskim, nie muszę z niczego odpowiadać, od razu mi wstawiła czwóreczkę. W przyszłym tygodniu tylko  napiszę matme, poprawię kartkówkę z historii, i spokój. Piątek jak piątek, za kilka godzin z znajomymi na piwo ponarzekać na życie. Nic mi się nie chcę, jestem takim leniem. Idę posiedzieć w wannie i na spacer z psem.




tak bardzo tęsknie za wakacjami 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Pretty, cool, Wiktoria

Na dziś koniec z matematyką, jest mi smutno, matura próbna znów niezdana, już widzę siebie na poprawcę w sierpniu, chyba, że zdarzy się cud. Ja w cuda nie wierzę, jestem typową pesymistką, wszystko widzę w najgorszych barwach, no może niezawsze. Weekend minął w miarę pozytywnie, zaczęłam go już w czwartek, piątek zrobiłam sobie wolny, iż moja grupa w tym dniu miała tylko trzy lekcje, ponoć i tak nic się nie działo. W pierwszy dzień mojego, długiego weekendu wylądowałam u mojego chłopaka, kupiliśmy tyle śmieciowego żarcia, że po krótkiej drzemce nie mogłam się ruszyć, a do tego wracać do domu, ale mus to mus, moje kochanie przecież piątku nie mogło sobie zrobić wolnego i musiało wstać wcześnie rano do pracy. Kolejnego dnia obudziła mnie Marta, która też dziwnym trafem nie poszła do szkoły, postanowiłyśmy pojechać więc do chorej Dag, zjadłyśmy czekolade, wypiłyśmy dużo herbaty, kawy, zjadłyśmy kanapeczki i około piętnastej wybrałyśmy się z Martą na naszą dzielnice. Do godziny 21 siedziałam w domu, trochę później wraz z Przemkiem no i Martą wybraliśmy się do Szymka, wróciłam do domu około drugiej w nocy, wiatr tak cholernie wiał, że myślałam, że mnie zmiecie, ale Przemek mnie trzymał mocno haha. Sobota miała być miła, poniekąd była, rano wybrałam się z Dagmarą do Forum, w celu kupienia butów zimowych, sukienki na studniówke, no i nawilżacza powietrza, jedyne co nabyłam to kolczyki w H&M po przecenie z 22.90zł na 2zł, myślę, że to był dobry zakup hihihihi, zakupy z Dag jak zawsze miło, potem zjadłyśmy po paczce wafli ryżowych i umówiłyśmy się na wieczór, bo jej chłopak Bartek miał przyjechać wieczorem z Bielska. Plany miałam wcześniej inne, ale się zgodziłam na propozycję Dag, ponieważ urodziny Zubali były odwołane, co się okazało potem jednak się odbyły... Wieczorem pojechałam z Przemkiem i Andrzejem do SOHO pub'u, gdzie była już większość... Poszliśmy do Big Blue, gdzie dwaj goście robili taki haos, taki wstyd, że postanowiłam wracać do domu, a im powiedziałam,że po prostu źle się czuję, bo mam okres, Przemek odparł im na to, że znudziło mu się "robienie rozpierdolu" i że wychodzi ze mną, w drodze na Mikołowską wpadłam na pomysł aby zadzwonić do Dag, bo może jest już Bartek w Gliwicach i gdzieś pójdziemy. Tyle szczęścia, gdy dzwoniliśmy byli na Placu Piastów, więc podjechali do nas w 3 minuty-dzielił nas jeden przystanek, i poszliśmy do Warki ;-) Całkowicie zapomnieliśmy, że tego wieczora są walki KSW, więc było super, po dwunastej każdy z nas zwinął się do domu, wróciłam z Przemkiem do mnie i zanim zasnęliśmy było grubo po drugiej, bo oczywiście musieliśmy dyskutować, naprawdę najlepiej się rozmawia w nocy, w łóżku z ukochaną osobą hihihi. W niedziele rano wstaliśmy, Przemek poszedł ze mną do firmy mamy i na zakupy, umówiliśmy się na wieczór z moimi znajomymi. Wieczorem było tak cholernie zimno, że zapytałam mamę, czy się dobrze czuję i czy mogą znajomi do mnie wpaść, zgodziła się. Przyszli Dominik, Tyś, Radek, Bartek, Dag, Tomek no i Przemek, siedzieliśmy, oglądaliśmy MISS POLONIA i piliśmy herbatę dyskutując i przekomarzając się na temat urody każdej dziewczyny która brała w wyżej wspomnianym konkursie udział; jednak niedziela nie taka zła jak się wydaję ;-) W szkole TROSZKĘ spokój, zostało dziewięć dni do wystawienia ocen, a że ja mam raczej z wszystkich spokojną pozycję to nie muszę się martwić. Jedyne o czym aktualnie marzę to kubek kakao, ewentualnie gorącej czekolady i kąpiel, więc kończę tą niewiarygodnie długą notkę i życzę dobranoc!


piątek, 6 grudnia 2013

cześć!

W końcu się zebrałam, aby coś tu napisać, jestem po prostu leniem i oczywiście nie dzieję się w moim życiu ostatnio nic fascynującego, ekhem. Dzisiaj w szkole nie byłam, stwierdziłam, że nie opłaca mi sie jechać na trzy lekcje, więc z Martą która zrobiłą sobie również wagary pojechałyśmy do Dag, blabla hektolitry kawy, czekolada, kanapeczki, ploteczki i o 15 zwinęłyśmy się do domu. Spadł śnieg, niefajnie, wiatr wieje jak oszalały. W końcu piątek, mam czas posłuchać sobie muzyki... Chciałam iść pograć w bilard, ale my biedaki-cebulaki przed wypłatą rodziców, więc słabo, odpuściliśmy sobie. Zaczęłam ponownie ćwiczyć, nie chciałam chudnąć tylko mieć dobrą formę, czy jakiekolwiek mięśnie, no ale cóż mogę sobie nie chcieć, znowu waga w dół, ale nie derastycznie jakoś. Obiad taki dietetyczny, brak śmietany, więc no dałam pół słoika majonezu na makaron, hihihihi. Okay! Miłego weekendu.