wtorek, 25 czerwca 2013

3 5 9

"Terapia internetowa". Leże na łóżku, fajnie tak, patrzę za oknem kasztanowce bujają swoimi koronami w rytm wiatru, szumią cicho. Okej, dobrze. Chciałabym wstać i pójść do kuchni, aby zrobić sobie zielonej herbaty w największym kubku z delfinem, ale nawet tego mi się nie chcę. Dzisiaj trochę szok, bo bez makijażu, i tu i tam, i w tym i tamtym sklepie. Turek z kebaba dziwnie się na mnie patrzył, zaskoczyłam go, może w końcu się odczepi. Nie jest źle, na obiad była carbonara, bardzo spoko, parówki o zawartości 71% mięsa, łaaa, to jednak możliwe, szkoda, że takie 100% chyba nie istnieją. Nie wiem, nie znam się, w mięsnym nie pracuję i nie mam zamiaru. Czekam na felieton Nowak'a, teraz tak trochę się podśmiechujemy bo każda z nas ma jaką dziurę w umyślę z piątku, i sobie tak uświadamiamy pewne rzeczy. O jacie, jakie my jesteśmy zabawne; ech zabawne jest to, że piłyśmy rozrobiony spirytus, a tam yolo, raz się żyję, od łyka gówna nikt nie umarł; chyba. Wypiłam dziś już ponad dwa litry wody niegazowanej i zaraz mi pęcherz eksploduję, jednak jestem zbyt leniwa żeby przejść te kilka metrów do łazienki. Rok szkolny minął szybko, był dla mnie zaskoczeniem, niewiele się wydarzyło, niewiele się nowych rzeczy rozpoczęło, czy tam ciekawych ludzi poznało. Dużo się zepsuło, pełno 'przyjaźni' upadło, okazało się kto jaki jest, okazało się, że nawet jeśli chodzisz do męskiej szkoły to nie znaczy, że poznasz kogoś tam ciekawego i zwiążesz się, tym bardziej zakochasz. To nie tak, że szkoła średnia otwiera ci jakieś nowe drzwi na znajomości, okej może z góry otwiera, ale szybko zamyka, nadal podtrzymuję, że przyjaźnie i znajomości z szkoły średniej to gówniana sprawa, każdy dba o swój zad i lansuję się na ubrania i imprezy. Może nie tak bardzo na ubrania, co na imprezy, nie bywasz? Nie ma cie, nie istniejesz. Ja ostatni raz na rynku byłam kilka tygodni temu i to z znajomymi nie ze szkoły, z szkolnymi FRIENDSAMI to chyba ostatni raz w lutym, i no czasem teraz spam, czemu nie rynek, gdzie jestem, co robię, czemu znikam. Bo mi zależy na innych, bardziej, mocniej. Poniedziałek? Najlepiej, z rana piwo, frytki, majkel dżekson, latino dance w kuchni, a wieczorem zmuła. Błagam o jakiś konkretny, miły plan na piątek... przed sobotnim wyjazdem przyda się... no!


niedziela, 23 czerwca 2013

piątek, sobota, niedziela

Idealny weekend, gorąco,ale nadal.. idealnie. Piękny piątek, piękne urodziny Marty, tyle bogactwa. Moje nogi cierpią, ale warto było. Kto by myślał o szprejach na komarzyska? Sądziłam, że wczoraj nie ruszę mojego tłustego tyłka z domu, ale skoczyłam do Marty, gadka-szmatka, szybki ogar i na plac do ziomeczkuff, powrót do domu przed pierwszą czyli bardzo spoko. Dziś tak trochę dziwnie, byłam z mamą się opalać... I nawet podczas tych dwóch godzin się nie pokłóciłyśmy; hehe.Teraz to zielona herbata i może SIŁOWNIA, tralala? Mam tak mało zdjęć z piątku, e? Prawie wcale.



omom, żółty smaczniejszy!


 *serduszka* solenizantka




sobota, 22 czerwca 2013

piątek, 21 czerwca 2013

get lucky!



 Legginsy które dostałam od Tyśki w majówkę, atmosphere


Najlepsze, najsłodsze; lidl

pozdrowienia z "siłowni", maj/czerwiec



stać mnie, polecam; polo market

aktualnie moja ulubiona; h&m

wczorajsze przygotowania kartki na urodziny Marty; garden party 



sobota, 15 czerwca 2013

Fake friends

Bu! Ból brzucha, niefajnie. Piję zieloną herbatę, jem tosty, i mam nadzieję, że jeszcze gdzieś dziś wyjdę, chociaż z drugiej strony nie chcę mi się ogarniać. Dziz, wszystko mnie nadal szczypie, ramiona i plecy. A od poniedziałku smażing z Nowaczkiem. Wczorajszy piątek? Jak to piątek! W szkole zawitałam na tylko trzy godziny, bo byłam po prostu ciekawa ocen na koniec z historii, religii i laboratorium-z wszystkiego czwóreczki, dobrze! A no i musiałam wziąć wszystkie rzeczy z szafki i oddać klucz, bo wymieniają  zamki. Echs, właśnie na deviantArt wpadłam na zdjęcie świnki morskiej, aż mi się przypomniał mój kochany Świni, który był ze mną przez siedem lat, pamiętam jak byłam na obozie po 2 gimnazjum i mój wtedy aktualny chłopak napisał mi sms'a, że moja mała świneczka zmarła, płakałam całą noc i od razu zadzwoniłam z wyrzutem do rodziców czemu mi nie powiedzieli, stwierdzili, że nie chcieli żeby było mi smutno podczas wakacji. Ale szybko pozbierałam się, przecież Świni żył siedem lat! Jak na gryzonia to bardzo dobrze! Planuję, że w przyszłości "na swoim" zakupię sobie takie zwierzątko, teraz mam psa, ale to za duży problem, tym bardziej jak się ma psa takiego jak Marika, nadpobudliwe to ale kochające!

spalona ale zadowolona, palma oukej!

czwartek, 13 czerwca 2013

jolo,swag i wszystkie śmieszne-modne zwroty.

O kurde. Zdałam z matematyki z średnią 1,6, niemożliwe staję się możliwe. Myślałam, że wytrzymam dziś do 14:10 w szkole, ale... napisałam arkusz z polskiego, wyleciałam z szkoły, piwo, jezioro, bouncy, i się dosłownie spaliłam w tym wspaniałym słońcu. Jak to dobrze, że już prawie wszystko mam za sobą. Ogromnie się cieszę z cudownej końcowej średniej CZTERY ZERO. Dobrze jest, tylko trochę mnie skóra szczypie, au. Od jutra szalony weekend, cóż! W przyszłym tygodniu od poniedziałku smażing, brakowało mi tego, dzisiaj był dobry wstęp! Nadal czuję to popołudniowe piwo; kwaśne żelki i chipsy najlepsze na obiad! A teraz to już pora na kolację, gar bigosu woła mnie z kuchni.


niedziela, 9 czerwca 2013

I am fucking crazy. But I am free.

Jestem zmęczonym kabanosem, fajerwerki, fanfary, a ja na tym no plastikowym krześle, i nic, żadnego piwa, żadnego palenia, żadnego ludzkiego odruchu. I dobrze mi z tym, i uśmiecham się. I to było fajne, że się spóźniłeś na własną imprezę urodzinową jakieś... 4 godziny. Nie mam myśli, jest zbyt późno, zbyt późno na to żeby cokolwiek zmienić, nie chodzi tu o godzinę, porę dnia. Cudownie, znowu tak cudownie. Sarkazm. Sama sobie tworzę to w głowie i układam ten no... domek z kart. Znikam, z-n-i-k-a-m. Nie oddaję emocji.


http://gosiakowe.soup.io/ piece of me.

piątek, 7 czerwca 2013

fuck bitches, get money

Jeszcze tylko pięć dni w tej placówce, pięć dni z tymi ludźmi i widzimy się na zakończeniu roku, a potem w wrześniu. Hell yeah! Piątek start! Dzisiaj trochę radość, smutek, nerwy, dobry miks? Wiadomo. Sprawdzian na laboratorium słabooo, sprawdzian z systemów może być! Moja obietnica wytrwania w tym tygodniu na wszystkich lekcjach niespełniona, no cóż! Czas iść ogarnąć ryjek! Wanna, mejkap, włosky, chill, party! Spontan!


z pozdrowieniami dla tych zajebistych osób które uważają, że jestem z fotoszopa 
- ZDJĘCIE BEZ FOTOSZOPA. 
Nadal śliczna (nadal skromna!)

czwartek, 6 czerwca 2013

psychodeliczne

Czwartek, czwarty dzień tygodnia. Bardzo śmieszne rzeczy tylko na czwartek, iż jestem gotowa na piątek, patrzę na moje dłonie, palce (!) trololo zaginają się, piję kawę, dużo kofeiny, na obiad frytki, tłuste koszmarne, ketchup lol może być. Jestem zmęczona, monitor się rozmywa, wszystko jest nakryte ciemnością, co ja piszę, co ja mam w głowie.O M G . Pomalowałabym paznokcie na jakiś pastelowy kolor, ale żal mi wydawać pieniędzy na lakiery, taka tam Ja. Ubierz do szkoły czapkę za 26$ dolarów i słuchaj jaką ty to lansiarą jesteś, straciłam sens w noszeniu pewnych ubrań. Słagerzy, za pięć złoty z bazaru pod GCH-em. O właśnie muszę zrobić pranie, hehe, obalam się. "Ładnie pachniesz." Mam zniszczone dłonie i bolący kręgosłup. Euforia.


środa, 5 czerwca 2013

Bardzo mi przykro, deszczowo do niedzieli.

Najgorzej, zostały dwa dni tego tygodnia i pięć dni kolejnego do wystawienia ocen. Szczerze? Naprawdę mi się nic nie chcę, a muszę zrobić wiele rzeczy. Wczorajsza kartkówka z chemii mam nadzieję, że poszła mi spoko, przecież spędziłam w poniedziałek sporo czasu na wykucie się, sprawdzian z planowania logistycznego był dla mnie zaskoczeniem, pozytywnym, zrobiłam całe zadanie, wszystkie pięć kroków, nowoczesne obliczanie kosztów logistycznych nie sprawiło mi problemu. Dzisiaj nic, wf, angielski, niemiecki zawodowy, i do domu, bo potem jakiś dzień dziecka ... ehe podziękować. Rozwiązałam arkusz z matmy który mieliśmy zrobić wczoraj na lekcji i kończę opracowywać wiersz Baczyńskiego. Cały dzień przespałam praktycznie i ugotowałam dobry obiad. Jest deszczowo nadal, to mnie jeszcze bardziej dobija, nie chcę mi się przez to nic, oczy mi zaraz wypłyną i padnę z powrotem spać. W tym tygodniu nie lubię ludzi ze szkoły, przepraszam. Oschła ja, niemiła ja. Piątku nadchodź.


poniedziałek, 3 czerwca 2013

NO CZEŚĆ TO CHYBA NIE JA.

*HUEHUHUE* to chyba jakiś żart, co się dzieje z moją twarzą? Trochę smuteczek, ale moment, chwila, zaraz okres to mnie wysypało. Niefajnie. Mimo wszystko na dziś "started from the bottom" i do przodu na angielskim, bez stresu, z tą piosenką w głowie, no i bardzo dobry. Ogólnie trochę zdziwko na biologii, halo, halo średnia z ocen 3,64 okej... DOBRY na koniec. Dzień dobry! W stu procentach. Leje deszcz, jest burza, a ja bujam się na krześle, po raz X słuchając drejka, ideolo. Czuję jak wyskakują mi kolejne dziwne rzeczy na twarzy, no way! Mam chemię do ogarnięcia, aktualnie moja ocena na koniec to niedostateczny hehehe, [TAK ŁOŚ OPUSZCZAJ DALEJ LEKCJE]. W tym tygodniu nie opuszczę żadnej godziny w szkole! Obiecuję sobie! Taa!



sobota, 1 czerwca 2013

friday night stars

Otóż to. Piątek? -gdsiotu54w56 .... Okej! Melo-lelo u Dag się rozpoczęło o godzinie osiemnastej, ja oczywiście niepozbierana jak zawsze dotarłam dopiero kilka minut po dziewiętnastej. Wcześniej zafarbowałam włosy na kolor nazwany "palona kawa" (nie umiem się przyzwyczaić). Kupiłam dużego desperadosa (promocje w biedronce zawsze spoko) i wjechałam na dziewiąty level. Idealna pogoda żeby imprezować na balkonie, wypiłam jeszcze trochę wina z coca-colą, hue, ogólnie było śmiesznie. Powróciłam od Dag jakoś o 23; siedzę na łóżku jem kanapkę i sobie myślę : "O NIE! ZA MAŁO MI WRAŻEŃ, TRZEBA JESZCZE COŚ ODWALIĆ". Wystarczył jeden sms i po dziesięciu minutach trzej koledzy z koleżanką podjechali autem i czekali na mnie za moim blokiem z półtora litrowym (!) szampanem i jeszcze innymi trunkami których nazw nie znam (albo po prostu nie chcę znać). "Jedźmy na radiostację", spoko jedziemy, dojeżdżamy - wszystkie bramy pozamykane, nie zważając na to, że jest już po dwunastej a przecież zamykają tam o dwudziestej drugiej! Co tam! Kto by się przejmował? Z powrotem na dzielnie, haczyk o Sielane, czekamy z Martyną na tych trzech złamasów, a oni zamiast kupować co trzeba to stoją i dyskutują, to fru, odjechałyśmy, zapaliłyśmy po fajce od Nikona, a co! Pogadałyśmy z dresami i już dzwonią "problem jest, podjeżdżajcie", okej, na miejscu zauważyłyśmy, że koleś trzymający w jednej ręce dwa noże, a w drugiej piwo próbuję im coś wyperswadować, sama się przestraszyłam, okna uchylone w aucie, a ja siedzę i patrzę na moje w miarę spoko nogi w rajstopach i zakolanówkach i nie chciałam ich mieć pociętych... Odjechaliśmy, znowu pod mój blok, Szycha przybił mi w czasie jazdy piątkę i stwierdził "obsrałem się ze strachu". Wysiadamy, pełno ludzi oczywiście, nie wiedziałam czy iść do domu czy z nimi za, dobra idę za, jakiś koleś idzie w moją stronę (całkiem obcy) -Gosia idź lepiej do domu -eee? Dobra, poszłam. I znowu opuściłam mieszkanie po niemalże trzydziestu minutach, nawet nie wiem która była godzina, bodajże grubo po drugiej, brat był zły na mnie, ale WHO CARES? Jakaś tam dyskusja pod blokiem z pewnym osobnikiem, [zimno, deszcz] przyszliśmy do mnie, gadka-szmatka i oczywiście zasnęliśmy. 4:20 pobudka -wynocha! (dosłownie). A teraz kubek kawy, dzień dziecka? Pojechałabym do ZOO, serio, sto lat tam nie byłam. 22*C na dworze, a jutro ponoć 24* i bez zachmurzeń! Potrzebuję pracy na wakacje, potrzebuję się wziąć za siebie. OCH RLY?


wisisz mi hajs ale i tak cię kocham