poniedziałek, 22 grudnia 2014

all i want for christmas is you

To już dwa miesiące; nawet ponad dwa kiedy mnie tu nie było. To już ostatnie dni 2014', więc napisze kilka słów. Leżąc w łóżku myślę, że TEN rok był jednym wielkim rozpierdolem; skończyłam i zaczęłam wiele nowych etapów w moim życiu. Studniówka, rozstanie z P.,matura, egzamin zawodowy, najlepsze wakacje, moje zauroczenie - które trwa cały czas, studia roczek Wiki, a teraz co? Już za miesiąc sesja, wszystko z górki, sylwester z najlepszymi, jakieś tam plany na urodziny; i będzie na nich On... To już pewne. Cieszę się, szaleje. Mam przyjaciół, mam super rodzinę, brata, siostrę, studiuję, pracuję, imprezuję, dobrze się mam! Odzwyczaiłam się od pisania na blogu, więc będę kończyć. OBY BYŁO JESZCZE LEPIEJ! 2015 czekam! Zaskocz mnie! xoxo








poniedziałek, 6 października 2014

-500kc

Pojebane chore melodie. Naprawdę, ja już nie mam siły żeby rozkminiać o co tym wszystkim ludziom chodzi, odizolowałam się od krzywych akcji, nie rozmawiam o sprawach ważnych czy ważniejszych, a jak zawsze gówno. Chyba zastrzyk cukru zjedzony o 13 przestaje działać, o mój mózgu. Przepraszam. Nie mam siły myśleć, chodzić, jeść, funkcjonować. Nie zacznę chyba nigdy żyć własnym życiem. Może się coś wyjaśni do piątku, nie wiem, nie wiem? Idę do łóżka. Papieros od papierosa. Zawsze stop, ale zawsze coś.

wtorek, 16 września 2014

Nie ogarniam; i jest mi kurwa źle, tak źle. Nogi mnie bolą, wszystko; od biegania; na chuj się ruszać... no przecież, a potem zdziwienie, że plus sześć kilogramów i ledwo na drugie piętro wchodzę... ciekawe jakby to było teraz z seksem, zawał serca? Możliwe. Świetnie, 27 września "weekend zerowy", tak bardzo panikuję z powodu tych studiów, tak bardzo sama z tym wszystkim. Tak bardzo bieda, tak wiem najlepiej pierdolić "czemu nie chodzisz do pracy?", no jeżeli ktoś by się zainteresował dlaczego tak,a nie to może wytłumaczyła; a nie.. raczej nie. Byle do 29 września. Wszędzie ćpuny; ćpuny... ćpuny. Potrzebuję fajek, dzisiaj incognito spaliłam papierosa za GCH-em czekając na koleżanke; wdech i wydech i sobie umieram na życzenie. Wszystko, że niby pod kontrolą? JASNE, JAK ZWYKLE. Sobota wspaniała, z Karoliną - w końcu; dwa miesiące rozłąki, źle, źle, źle; ale Ministerstwo, domówka, kebab, Gwarek - wspaniale, wspaniale naprawdę. I te powroty o piątej nad ranem gdy zasypiamy na sobie w taksówce. Mhm. Tabletki z lwem, że co? Dzieję się, dzieję się na dzielnicy; a kiedyś taka głupiutka... nieświadoma... co ja wiedziałam... Proszę chodź tu, pod moje okna i zawołaj ... na tego ostatniego papierosa. OSZALEJE. Nie oceniam, nie oceniaj.


poniedziałek, 8 września 2014

CZESTERINI UFAM TOBIE

O nie; nienienie; dawno nie miałam tyle pryszczy... wyprysków... do tego mam chory pęcherz i jestem przeziębiona; kuje mnie w boku z nerwów i chyba znów będe ... mam problem z zaśnięciem; ale biorę te i owe leki i chyba jest lepiej; no przecież musi być, bo o w piątek o 15 pod gimbaze z Olą po Martuchne; ops najgorsza chyba opcja szkoła średnia połączona z gimbazą. Nie ważne; cały dzień leżałam w łóżku przed telewizorem; TVN to kanał dla idiotów - naprawdę; nigdy więcej; kocham moje discovery,tlc czy ttv; Zostałam zaskoczona; ale pozytywnie - dostałam zaproszenie na ślub mojej dobrej koleżanki Oli P. z którą jeździłam przez 4 lata na obozy, która jest do tej pory jedyną i najlepszą koleżanką z jaką mam kontakt i z jaką się widywałam intensywnie jeszcze rok temu; czemu rok temu? Ponieważ gdy moja Ola skończyła liceum postanowiła ze swoim narzeczonym przeprowadzić się do jego rodzinnego miasta - Krosna i tam studiować; szczęście czy nie zaszła w ciąże i urodziła cudownego Juliana; ślub za niecałe dwa miesiące; poruszyłam dziś ten temat z mamą, bo bardzo chciałabym tam pojechać, chociaż tak wiem jest to bardzo daleko, lecz mama stwierdziła "porozmawiamy jutro"; jakaś tam kropla nadzieii jest; chociaż nie napalam się bo równie dobrze tego 25 października mogę mieć zajęcia na uczelni; pod koniec miesiąca będzie plan na extranecie i wszystko okaże się jasne. Okay koniec o tym, coś o weekendzie? Spoko. W piątek przyjechali koło 20 - Dag i Bartuś, skoczyliśmy do biedro po soki pomidorowe - tak uwielbiamy je wszyscy i pijemy w hektolitrach, a Ja szczególnie, i do Dawidka, doszedł Dominik i siedzieliśmy przed kamienicą aż zaczęło nieziemsko "pizgać". Sobota? Ledwo wstałam - kąpiel, ogar myk-pyk i do Łuczygów, bo wolna chata, zamulanie przed MTV, dużo kawy, szisza i idealny obiad Jimmiego którym podzieliłam się z Popem haha, potem skok do domu na coś jadalnego i już po 18 na grilla do Dawidka. Uwielbiam wspominać z Asią - mamą Dawida - dzieciństwo nasze, jak to się bawiliśmy u nich 10 lat temu jeszcze to z jej córką Faridą - która jest rok młodsza, a nie mieszka już z nimi tylko z swoim trzydziestoletnim facetem. Tak to się już potoczyło, że Dawid-który mnie nienawidził za gówniarza teraz jest jednym z najlepszych kolegów. Pograli na gitarach, podarl... pośpiewałyśmy  z Dagmarą - tak, tak temu zawdzięczam moje przeziębienie; a koło 23 odprowadzilam Dag i Bartusia na przystanek i stwierdziłam O NIE,NIE,NIE JA NA PEWNO NIE IDĘ DO DOMU - do Dawidka nie wracałam, iż został sam z mamą i jakimś przyjacielem, nie wiem czemu tak szybko się wszyscy porozchodzili. No i poszłam na HP do Elburako, tak było super, zasnęłam nawet nie wiem kiedy obok Niego i obudziłam się na ostatniej scenie; ruszyłam tyłek na balkon, zapaliliśmy papierosa i poszłam do domu. A wczoraj to już umierałam; głowa mi pękała, uderzenia ciepła i bolące gardło; WARTO BYŁO? ZAWSZEEE JEST WARTO.




wtorek, 2 września 2014

wrzesień, jesień,blabla

W głośnikach Maroon 5 i to nawet głośno jak na tą pore; ach olać to. "Jesteś najkochańsza na świecie". Po wakacjach mam pamiątke, dosyć sporą, sześć kilogramów; Ja się pytam, kiedy przytyłam? Wszystko wymknęło się spod kontroli kiedy skończyłam w kwietniu związek z P. i to był najważniejszy powód, bo po co dobrze wyglądać nago hihihi, to na pewno nie te hektolitry alkoholu i śmieciowego jedzenia; frytki na śniadanie, na obiad kebab i desperados, a na wieczór kolejne piwka i pizza plus/minus paczka laysów; to na pewno nie to; i na pewno nie te dziesięcio-dwunasto godzinne leżenie i nic nie robienie przed tv. Hell yeah - zrzuci się; nadzieja. Wszystko  w porządeczku poza tym, mam ochote owinąć się moimi wszystkimi swetrami i zapaść w sen zimowy; nie mam siły na myślenie o studiach, pracy, nawet... nawet o moich znajomych; gnije. Nawet już się nie martwie tym, że xxx mnie kocha, naprawdę; wypieram sobie to z całych sił w środku; pewnie i tak się z tym prędzej czy później znów zderze. Co tu robić... Człowiek czasem nie może być zbyt miły, bo druga strona odbiera to źle. PRZYJAŹŃ DAMSKO-MĘSKA NIE ISTNIEJE SERIOUSLY; no może istnieje... ale nie tak od razu; wiem coś o tym. Najpierw wiry, potem -jakimś cudem - przyjaźnie.



niedziela, 31 sierpnia 2014

zoo

Wybraliśmy się wczoraj do zoo; oczywiście mistrz fotografii (czyt.ja) miałam drugi raz w te wakacje (a przypominam, że mam je od 25 kwietnia) aparat w dłoni; jakoś nie było okazji ani motywacji do robienia zdjęć, ugh; dodam,że zapomniałam świeżych baterii i ciągnęłam na końcówce starych, więc zdjęć nie ma jakoś oszałamiająco dużo, no ale coś tam jednak jest. Typowo na po piątkowym kacu, ALE CO JA NIE DAM RADY.

















niedziela, 24 sierpnia 2014

seven days, rogalik; ooops

Dwa tygodnie temu w piątek miało być cudownie; no i było, pomijając poranną wizyte w szpitalu Dagmary z skręceniem trzeciego stopnia i mojego powrotu o 13 do domu . Sobota o dziwo w towarzystwie jakiego bym się nie spodziewała, weselna wódka, weselny klimat tak się zaczyna, i tak jakoś wyszło że tamten weekend nieprzespany w domu, i czułam się w niedziele wieczorem w swoim łóżku bardzo awkward. Poniedziałek znów u kaleki, Dagmarki; w środe bo nuda to forever alone zakupy. Czwartek cały przesiedziałam znów u Dagmarki, ogarnęłam włosy, podcięłam, zrobiłam z lewej strony ombre. Na piątek miałam grafik, 16:30 do 18:30 z Martą, 18:30-20:30 Kuba, 20:30-3:30 do Strzałkowskich, przyjechało Bielsko, było tak bardzo super,aaaaa; 3:30-5:30 Sośnica z chłopakami. A wczoraj dwanaście godzin oglądałam telewizje, a konkretnie MTV, i stwierdzam, że mam zajebiście fascynujące życie. Wiki zasuwa w chodziku i budzi mojego brata, uroczo. Ide czytać.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Baby I'm wasted; all I wanna do is drive home to you; baby I'm faded; all I wanna do is take you downtown

Czekam na ważnego mejla; ważnego dla mnie. Z ciekawą historią; życie człowieka tak bardzo barwne. Śmiech, łzy. Końce i niby lepsze początki. Dzisiaj wybierając się do chłopaków pomalowałam mocniej oczy; na codzień nie nakładam cieni czy kredki; zauważył to tylko jeden, ugh z góry wiadomo który i z góry wiadomo, że nie ten który bym chciała aby zauważył. W zeszłym tygodniu byliśmy w Trzebinie, Chechle i Krakowie i robiliśmy tam takie rzeczy o których nie mogę pisać w internetach. Hihih, jestem takim szalonym... Szalonym studentem. A piąteczek będzie cudowny.


środa, 6 sierpnia 2014

Każdy ma swoje pięć minut.

Idealny; idealny pedicure; fioletowe paznokcie, zadbane stopy, no więc mogę jechać w piątek do Trzebiny pod namioty. Zeszły tydzień spędziłam u dziadków; wylegiwałam się nad basenem, żarłam śmieciowe jedzenie i popijałam dziadkowy bimber; wieczorami czytałam,albo spotykałam się z znajomymi; miło było zobaczyć ich twarze po roku; niby rok, a niekończące się rozmowy, wypad do Opola, świetna impreza, i te poranne powroty. 4:58 wschód słońca, 4:34 wschód słońca; Niedziela w Raciborzu, uśmiechy, rodzinne spotkanie; i powrót, trochę smutek; jakaś myśl, że znów te gliwickie twarze, ale z drugiej strony radość, że zobaczy się te swoje ukochane japska; trochę jeszcze przed nami; wyżej wspomniana Trzebina, Bielsko-Biała i wyczekiwane od kilku miesięcy UFO-BUFO. Can't wait.

niedziela, 27 lipca 2014

Tatery [mistrz kadrowania nadchodzi]

Dzieję się; może pracy [jednak] nadal nie mam, pieniędzy niewiele, ale jakoś jest ok, bardzo ok. Dzisiaj pierwszy raz od nie pamiętam kiedy oglądałam telewizję i spałam popołudniu. Weekend bardzo na plus, w piątek w Honey Bunny, było tak spoko, że wróciłam do domu przed 4; wczoraj o 15 z chłopakami w M1 po rzeczy na woodstock; potem chwilkę u Marty, potem poleciałam do Dawida na impreze na dachu z którego wyżej wspomniany sam spadł; koło 23 poleciałam do mojej super trójki i poleźliśmy na działki, a potem do D. Byłam tak śpiąca, że kilka minut po 1 usnęłam, a potem budziłam się co chwilkę; oni oglądali film, a potem grali; obudziliśmy się koło 12 i  w dom. Teraz zamulam, chyba reset, trochę; chociaż nudno. A jutro znów będe walczyć o prace i muszę sobie kupić strój kąpielowy. 22 sierpnia jedziemy na UFO BUFO do Czech, mam już połowe potrzebnego hajsu odłożoną; nie byłam chyba nigdy na żadnym festiwalu. Będzie spoko, jak zawsze? A dziś serwuję fotorelacje z Bukowiny Tatrzańskiej. Mieliśmy się tam "wyciszyć" i "uspokoić" a wyszło jak zawsze. 














poniedziałek, 21 lipca 2014

ratunek.

Ratunek dla przyjaźni i starych miłości od wczoraj. Ratować trzeba wszystko, za długo to już trwa; ta cisza. Wczoraj pojechaliśmy z R. autem na Czechowice około 21; myślałam, że nie będzie już ludzi... BYŁO MEGA DUŻO. Leżeliśmy na plaży i gapiliśmy się w niebo, potem skoczyliśmy do mc'drive'a po szejki i do P. na film, po chwili usnęłam, wróciliśmy dziś do domu koło 9. Czy ja już wspominałam, że nienawidzę mojej obecnej pracy? I chcę szybko odbębnić dzisiaj środe, piątek i niedziele; a od poniedziałku badania i na magazyn do tesco, będe zasuwać z tabletem i kompletować zamówienia dla klientów którzy zamawiają zakupy on-line. PRACA W ZAWODZIE. SZOK. DZIĘKI MAMO. Achh chyba pojadę w przyszły weekend do dziadków, stęskniłam się, ostatni raz widziałam się z Nimi na chrzcinach Wiki, czyli koło dwudziestego maja, no i tęsknie za Mariczką.

niedziela, 20 lipca 2014

mętlik.

Mam mętlik w głowie od niepowodzeń. Wczoraj w pracy leżałam w fotelu sześć godzin i czytałam "Diabeł ubiera się u Prady", niby fajnie siedzisz, nic nie robisz; nie, wcale niefajnie. Myślałam, że jebne. Tabletki mi się skończyły i czuję ścisk w klatce piersiowej. Znów. Nerwy, bardzo. Czego jak chce w końcu od życia, aayyyy.

środa, 16 lipca 2014

środa

Znowu Ja. Znowu spierdolony post, szybko, bylejak. Zastanawiam się co mogłabym zrobić aby pojechać z Olą i Martą w sierpniu do Mielna; oczywiście wyjazd po najtańszej lini oporu, ale jednak nadal nie mam pracy, w piątek się okaże czy będe robić u mamy Agaty; wątpie. Na nic się nie nastawiam. Pieprzona pesymistka. Wczoraj był bang, znów; świętowanie, bardzo. Bo przecież stałam się oficjalnie studentem. Boże, cztery lata panikowania, srania tym wszystkim, tą maturą, matematyką i jakoś tak z górki wszystko, naprawdę. Aua, wszystko mnie boli, czuję jak w środku się coś skręca, a to dopiero trzeci dzień brania leków. Dochodzę do siebie. Achh, wczoraj pomoc drogowa podrzuciła mnie do domu; grubo po pierwszej, a jak zwykle "dam se radę sama", no ale jak zwykle szczęście w nieszczęściu; godzina pierwsza w nocy a moje miasto tętniło życiem, wszystko spoko, ale to była noc z wtorku na dzisiejszą środę. Życie na krawędzi. Ja pieprze, ale tęsknie. Czuję zapach i wyobrażam sobie co kilka godzin jak łapiesz mnie za ręke. I CZUJE, ŻE ŻYJE NIGDY CIE NIE ZOSTAWIE. Taaa, hehehe. Zawsze chciałam być supergirl; taką supergirl jak z piosenki Pezeta.

niedziela, 13 lipca 2014

nadal źle.

Równo rok temu, no minus jeden dzień wszyscy się cieszyliśmy wakacjami i tym narodowym dniem imprezy; świętowaliśmy, śmialiśmy się, udawaliśmy super przyjaciół, alkohol się lał, a mi mijał pierwszy tydzień związku z Przemkiem. Potem było tylko lepiej, działo się.Aktualnie jest trzynasty dzień lipca, a ja czuję tylko kucie w sercu spowodowane nieustającym stresem, i te łzy nalewające się do oczu. Niby wszysto pod kontrolą, przecież jest spokój, pracuję sobie, dostałam się na studia.Jutro wypłata, oddam pieniądze, w wtorek wyrobie książeczke sanepidowską i możliwe, że będziemy z Martą barmankami w tym nowym lokalu mamy Agaty. Prześwietnie, a jednak chujowo. Z D. w ogóle kosmos, zastosowałam izolacje, chciałam się od tego wyrwać, a w piątek co? Wkurwia mnie niemiłosiernie gdy ludzie mówią jedno, a robią drugie. Przecież... Nie rozumiem Go. Tak ciężko mi Go zrozumieć-powtórzę; ja mu serce na dłoni, a On? Myślę, że sam nie wie czego chcę; może kiedyś do czegoś dojdzie. W piątek leżąc z nim w łóżku i gapiąc się w sufit czułam jak Go telepie, jaką radość sprawia mu tulenie mnie, i całowanie. Ale nie, w końcu powiedziałam stop, nie dam sobie robić "gówna" z mózgu.

Jest mi kurwa smutno.

Musieliśmy wybrać wstępną specjalizacje, długo się nad tym zastanawiałam i oczywiście płakałam, bo niby wiem czego chcę, ale obawy ciągle. Zdecydowałam się na : Zarządzanie gastronomią i dietetykę + awf; muszę dać radę, muszę. Będe zapierdalać w pracy, uczyć się w międzyczasie i spędzać co drugi weekend na uczelni. Nie będe miała czasu na bzdury, czy zamartwianie się rzeczami mało ważnymi.

"Mało ważnymi"; gdzie moja miłość?

sobota, 28 czerwca 2014

nie podobasz mi się, ale Ciebie kocham.

Ten tydzień jest najlepszy, a zarazem najgorszy w tym roku.




Okej, już grubo po północy, niecałą godzine temu zwinęła się ode mnie święta trójca czyli D.,D., i D., przezabawnie naprawdę. Ten wpis będzie bez ładu i składu, czasem się nawiną przekleństwa. Ogólnie tak-mam ból dupy, ale udaję, że jest spoko, czyli jak widać bez zmian. Na początku tygodnia były egzaminy zawodowe, panika, strach ale też obojętność.. "co będzie, to będzie!", szkoda , że tacy wyluzowani nie byliśmy na maturach, posz,ło mi jak i reszcie dobrze, znaczy no teoria na pewno zdana! 33 punkty z pierwszej części i 12 z drugiej dało wynik pozytywny, a z wtorkowym projektem to niewbieram na te 75%... starałam się. Środa nie zaczęła się dobrze, pierwszy raz byłam w sądzie, totalnie nie wiedziałam jak się zachowywać, no i tak jak myślałam-sprawa przełożona na 30lipca. Echs, ogrom smutku i chęć wypłakania się spowodowała kupienie 2 piw i pójście z Martuchą na nasz Brooklyn Brigde, po czym spotkałyśmy tam ogrom ludzi których za żadne skarby nie chciałabym spotkać, ale usiadłyśmy daleko od nich za "ścianą" i tam chill, po pewnym czasie przyszli do nas M. i SZ. i siedzieli bite dwie godziny pocieszając, przynosząc 12 piw i częstując połową paczki papierosów, humor poprawili mi w 90%, potem M. w żartach zaproponował abym poszła do niego na noc; play station, tv, muzyka, żarcie, wagon śmiechu,  obudziłam się rano, poszłam grzecznie do domu; okłamałam mamusie, że spałam u Marty, szkoda, że tak panikowała i myślała, że coś mi się stało. W czwartek umieralnia, ale ogarnęłam się i z Martą klasycznie, mega długi spacer popołudniu, a wieczorem desperadoski i te takie dobre jabłkowe, małe piwa z tesco za 1.29-330ml, lepsze niż redd'sy. W piątek-budzę się; godzina 9:08, okej Gosiu od 8 minut są wyniki z matury w internecie. Zrobiłam kawy, odpalam stronę internetową, wpisuję pesel i hasło, i zaczynam płakać, ze szczęścia, ze zdziwienia, nie umiem się pozbierać. Przed dwunastą skoczyłam do chłopaków na stadion, papieros, rozluźnienie, pojechałam do szkoły, odebrałam moje świadectwo dojrzałości, do domu, kilka pierogów, na piwo z Martą, na działke do D. posiedzieć na dachu i porozmawiać o niczym, znów do domu. Około 20 na wódke, humor maksymalny, potem trochę łezka, ale.... stało się, byłam bardzo grzeczna przez ostatnie dwa miesiące, ale no, brakowało mi czułości, jeszcze ze strony D. to było tak jakby spełnienie tego na co czekałam już miesiąc, niby do przodu,ale nadal w miejscu. Powrót koło 3, głęboki sen. A dziś klasycznie całe południe u Marty przed MTV z dobrym żarciem, a wieczorem jak wspominałam wpadła święta trójca. JA PIERDOLE D. ZRÓBMY COŚ JUTRO. A tak masz wolną chatę, całą noc; pora spać. 


niedziela, 22 czerwca 2014

I’m starting to miss you again. It hurts just a little more this time.

Moja mama jest czasem taka zabawna i kochana, tak jak ostatnio-przynosi mi koszulkę z Hendrixem,gdy mówię jej,że nie słucham jego muzyki, nawet nie znam, odpowiada "zacznij". Gdy obieram ziemniaki, a ta wychwala D., że jest super przystojny; czasem też namawia mnie do rzeczy których sama nie jestem pewna i obdarza mnie większą wiarą niż ktokolwiek, a gdy słyszy, że moje studia w ciągu trzech lat będą kosztować dziesięć tysięcy złotych, krzyczy "ZAPISUJ SIĘ, ZAPISUJ NA TE STUDIA SIĘ I JUŻ". Gdyby tylko tak cały czas było miło, echs. Ostatnie dni minęły mi na całkowitym nic nie robieniu, spędziłam je z chłopakami leżąc przed telewizorem,popijąc piwko i jedząc śmieciowe żarcie. W międzyczasie przez te dni kupiłam sobie nowe buty, zmieniłam numer, no i zawiodłam się na niektórych ludziach, których jak zwykle uważałam za przyjaciół, czy ja w ogóle mam jakiś przyjaciół? Burdel. Chcę do pracy; jutro i wtorek egzaminy, w środę jako świadek do sądu, a w piątek wyniki z matur. Boję się.


niedziela, 15 czerwca 2014

indywidualnie.

Ugh, nie wiem jak, ale w jakiś tam sposób jestem zadowolona z ostatnich dni, chociaż było kilka przykrych incydentów, na przykład historia z piątku. Wczorajszy dzień zaskoczył mnie, niespodziewałam się, że jednak ktoś do mnie wpadnie; Tym bardziej pewna osoba która była pierwsza... grubo dwie godziny przed resztą. Tv, dobre żarcie i humory. Zapach perfumów i dzielenie się jedną poduszką. ZAUROCZENIE, WYJDŹ Z GŁOWY. Muszę lecieć zrobić zakupy, bo pusta lodówka; już siedem dni bez mamy, tyle spokoju.