wtorek, 16 września 2014

Nie ogarniam; i jest mi kurwa źle, tak źle. Nogi mnie bolą, wszystko; od biegania; na chuj się ruszać... no przecież, a potem zdziwienie, że plus sześć kilogramów i ledwo na drugie piętro wchodzę... ciekawe jakby to było teraz z seksem, zawał serca? Możliwe. Świetnie, 27 września "weekend zerowy", tak bardzo panikuję z powodu tych studiów, tak bardzo sama z tym wszystkim. Tak bardzo bieda, tak wiem najlepiej pierdolić "czemu nie chodzisz do pracy?", no jeżeli ktoś by się zainteresował dlaczego tak,a nie to może wytłumaczyła; a nie.. raczej nie. Byle do 29 września. Wszędzie ćpuny; ćpuny... ćpuny. Potrzebuję fajek, dzisiaj incognito spaliłam papierosa za GCH-em czekając na koleżanke; wdech i wydech i sobie umieram na życzenie. Wszystko, że niby pod kontrolą? JASNE, JAK ZWYKLE. Sobota wspaniała, z Karoliną - w końcu; dwa miesiące rozłąki, źle, źle, źle; ale Ministerstwo, domówka, kebab, Gwarek - wspaniale, wspaniale naprawdę. I te powroty o piątej nad ranem gdy zasypiamy na sobie w taksówce. Mhm. Tabletki z lwem, że co? Dzieję się, dzieję się na dzielnicy; a kiedyś taka głupiutka... nieświadoma... co ja wiedziałam... Proszę chodź tu, pod moje okna i zawołaj ... na tego ostatniego papierosa. OSZALEJE. Nie oceniam, nie oceniaj.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz