niedziela, 24 sierpnia 2014

seven days, rogalik; ooops

Dwa tygodnie temu w piątek miało być cudownie; no i było, pomijając poranną wizyte w szpitalu Dagmary z skręceniem trzeciego stopnia i mojego powrotu o 13 do domu . Sobota o dziwo w towarzystwie jakiego bym się nie spodziewała, weselna wódka, weselny klimat tak się zaczyna, i tak jakoś wyszło że tamten weekend nieprzespany w domu, i czułam się w niedziele wieczorem w swoim łóżku bardzo awkward. Poniedziałek znów u kaleki, Dagmarki; w środe bo nuda to forever alone zakupy. Czwartek cały przesiedziałam znów u Dagmarki, ogarnęłam włosy, podcięłam, zrobiłam z lewej strony ombre. Na piątek miałam grafik, 16:30 do 18:30 z Martą, 18:30-20:30 Kuba, 20:30-3:30 do Strzałkowskich, przyjechało Bielsko, było tak bardzo super,aaaaa; 3:30-5:30 Sośnica z chłopakami. A wczoraj dwanaście godzin oglądałam telewizje, a konkretnie MTV, i stwierdzam, że mam zajebiście fascynujące życie. Wiki zasuwa w chodziku i budzi mojego brata, uroczo. Ide czytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz