poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wszystko zostało rozdrobnione na tysiące małych kawałeczków. Ciągnie mnie bardziej w tą (wiem) złą stronę, nie mogę się zawieść. Zawsze jestem, zawsze staram się być. Czasem zapominam o sobie, ale coraz częściej mam ochotę zamknąć się w moim pokoju, położyć w najwygodniejszym łóżku na świecie i nie myśleć o niczym konkretnym. Kiedy nadejdzie ten dzień? Gdy już będzie "po wszystkim". Kiedy wracając z pracy wejdę do swojego mieszkania i podejdą przywitać mnie moje dzieci i mąż? Gdy po 8 godzinach jakkiekolwiek pracy, będe miała ochotę tylko zanużyć się w wannie, zjeść dobrą kolację i pójść spać? Czy tak ma wyglądać życie? A weekend zamiast poświęcić sobie - będe gotować, prać, i zajmować się domem, aby znów po kilku godzinnej pracy domowej marzyć tylko o ciepłej kąpieli i posiłku jak na codzień? Dzieci i mąż dają szczęście, ale często zapomina się o sobie podczas takiego trybu życia. Nie wiem, kiedyś na pewno dojdę do tego etapu, za pięć, dziesięć lat; ale jak na razie moim idealnym sposobem na życie jest robienie tego co się lubi; wstawanie rano z świadomością, że ide do pracy którą sama sobie wybrałam, podróżowanie, zwiedzanie Polski, świata; nigdy nie miałam na to ani warunków ani pieniędzy, więc gdy zacznę zarabiać chcę odwiedzić każde województwo i pobliskie kraje. Chciałabym się stać niezależna na sto procent, nie raz targa mną ochota wyjechania na drugi koniec Polski i ogarnięcia sobie na nowo życia. Dobra, a teraz pora wziąć się za przypominanie lektur na maturę; obawiam się-ale to już powtórzyłam chyba z tysiąc razy każdej osobie która pyta się mnie jak przygotowania do matury.
Panikuję, od rana do wieczora. Zero pozytywnej energii, zero chęci.
Aha i płacz-dużo płaczu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz