środa, 9 października 2013

papieros po locie, chociaż wiatr wieje

Środa, jak środa. Osiem lekcji, w tym pięć godzin laboratorium, standardowo projekt, jakoś to poszło, mam nadzieję, że na ocenę pozytywną, to już przecież czwarty rok kiedy to robimy. Trochę mi smutno z powodu, iż zrobili u nas boisko szkolne na dworze, pamiętam jak się cieszyłam przychodząc do pierwszej klasy "super nie ma boiska na dworze, czyli nie będzie biegania na czas, czy tam skoków w dal" które były moją zmorą przez całą podstawówkę i gimnazjum. Pierwsza lekcja ma spokojnie gra w kosza, a druga no, na boisko, biegi na czas, nie, że coś, nie, że zimno, ale spoko. Potem historia, co się tam dzieje, co tak słabo kartkówka? Wszyscy prawie dopuszczające, czy już wspominałam, że nienawidzę historii... Okej. W domu przed szesnastą; super obiad-pierogi ruskie aaa! Ogarnęłam się, i przyszedł po mnie Przemek, poszliśmy do niego. Poprawił mi bardzo humor i za mu jestem wdzięczna, bardzo. Leżeliśmy na podłodze, e na dywanie i gapiliśmy się w sufit zerkając na tv. Dawno tak fajnie nie było, tak pozytywnie, śmiesznie, lol! Wróciłam jakieś dwie godziny temu do domu, zjadłam kanapki z łososiem i majonezem, bo już mi tak strasznie burczało w brzuchu. Będąc u Przemka dostałam przemiłego sms'a od Dagmarki o dokładnych informacjach co do piątku, w końcu razem, w końcu wyskoczymy gdzieś TYLKO w trójkę-Ja, Dag i Marta. Okay, spadam spać, no prawie, jeszcze obejrzę jakiś film z bratem żeby mu nie było smutno, ponieważ ma kare na wszystko, haha, a w przyszłym tygodniu jeśli nie ulegnie "poprawy" straci telefon. Jak dbasz, tak masz; dobranoc!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz